Jak na film w którym przez 90 minut rozmawiają na Skypie lub innym tego typu ustrojstwie, to zaskakująco ciekawie wyszło. Dialogi nie są bowiem czerstwe, brzmią bardzo naturalne i zawierają w sobie mnóstwo interesujących i angażujących emocji. W dodatku ciekawie ukazują różnice światów z jakich pochodzą bohaterowie, a kwestie psychologiczne zgłębiają przystępnie i co kluczem, znakomicie utrzymując napięcie portretują współczesnego człowieka. Człowieka nowoczesnego i empatycznego, aspirującego ciepło i sympatycznie do otwartości wobec innych. Równocześnie człowieka jako jednostki potrzebującej zrozumienia, wsparcia i takiej zwykłej obecności kogoś kto bezinteresownie i naturalnie jest. Jednostki współodczuwającej ale i ostrożnie, z niejaką wstydliwą obawą pozwalającej odsłaniać kolejne kurtyny ukrywające złożoność własnego oblicza. Aktorsko bardzo wysoko zawieszono poprzeczkę, bo dwójka postaci grająca wprost do kamery, której uwaga skupiona jest wyłącznie na ich twarzach musi idealnie wcielać się w role zarówno mimicznie jak i werbalnie - gdyż oszukanie widza w takiej formule realizacyjnej w grę myślę nie wchodzi. Nie da się oszukać, można jedynie zrobić przekonujące wrażenie, co niniejszych Natalie Morales i Mark Duplass czynią znakomicie. Trudno też scenariuszem ograniczonym do "skype’owego" dialogu utrzymać uwagę widza, a tu jedno i drugie się udało. Aktorzy byli swoimi postaciami, a realizacyjny szlif nie ograniczył emocjonalnej strony obrazu, a nawet wręcz pomógł skoncentrować się celnie na odczuciach, uczuciach i reakcjach, nie odciągając w międzyczasie uwagi od celu pomysłu. Sugeruje zatem powyższym sprawozdaniem że warto sprawdzić, bowiem miałem właśnie do czynienia ze świetnym rasowym komediodramatem, a nie żadną stylistyczną popierdółką. Co czyni Lekcje języka w moich oczach sporym na plus zaskoczeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz