czwartek, 2 grudnia 2021

Teściowie (2021) - Jakub Michalczuk

 

Jak seans startował, to sobie pomyślałem, że pewnie tylko ten kapitalny i zapożyczony ze współczesnego oscarowego kina patent na perkusyjne smaczki, zamiast typowej muzyki z tła pochwale. Pomyślałem znając zwiastun, że będę się w zasadzie męczył bowiem grad suchych żartów w dialogach bardzo mocno mnie poturbuje. Tyle, że tak sobie nonsensownie z d*** pomyślałem, bo ze mnie wróżka żadna i fusy z porannej kawy nic mi nie mówią, więc w sumie nieco w przewidywaniach pobłądziłem. Fakt, dialogi nie zaskakują i są niemal jeden do jednego takie, jakie już przed projekcją w głowie słyszałem. Ale gdyby nie fajne (eee tam, genialne) aktorstwo (Dorociński hmmm… na plus, na plus też bardzo) i doskonałe oko operatora, sunącego z kamerą na podobieństwo podpowiedzią skojarzeniową wspomnianego powyżej  Birdmana to byłoby znacznie bardziej płasko niż okazało się być. Jest w rzeczywistości równie dobrze w sensie społecznej diagnozy (rodzice jedno, dzieci drugie), jak błyskotliwie w puencie i wystarczająco zabawnie przez całe 80 minut. Prawda ekranu zawiera w sobie sporo prawdy z życia – relacje teściów oczywiście stereotypami są przesiąknięte, ale nie mogło być inaczej, bo najbardziej schematy i skróty myślowe bawią. Inspiracja z życia obserwacji bardzo dobrze została zagospodarowana i ewoluowała naprawdę ekscytująco, a numerem jeden to bezdyskusyjnie była żona szlachcica z Sochaczewa. :) Długo milczała, ale jak się już odezwała, to k**** petarda. Mocno wątpiłem w efekt, tym samym wahałem się przed jego sprawdzeniem, a nie było powodu. Dostałem bowiem (i nie oprę się pokusie użycia wielkich słów) współczesny kameralny Kogel Mogel i esencjonalne Wesele w jednym. Dziękuję!

P.S. Dzisiejsze wesela są takie wystawne i takie wykwintne. Wszystko jest na nich takie tip top. Goście tacy eleganccy i oni obowiązkowo tą bułkę przez bibułkę. Straszne! Już się boję, że kiedy przyjdzie dzień próby, to nie udźwignę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj