Jeżeli mnie znaleziona notka biograficzna w błąd nie wprowadza, A Raw Youth to trzeci krążek Teri Gender Bender nagrany pod szyldem Le Butcherettes. Na artystkę trafiłem swego czasu za sprawą zapoznania i z czasem pozostania już na stałe fanem ekipy Crystal Fairy, prowadzonej przez legendarnego Buzza Osborne'a. Ta historia szerzej opowiedziana przy okazji refleksji wokół jak dotąd ostatniej płyty Le Butcherettes, jak i oczywiście debiutanckiego albumu Crystal Fairy została, więc w tym miejscu błyskawicznie szoruje w kierunku sedna nawijki, zamiast plątać się w powielanych wstępach. A Raw Youth rozpoznaję z pozycji znajomości zaledwie dwóch krążków LB i ta ograniczona wiedza pozwala mi napisać wyłącznie, że nagrany w cztery lata po tutaj omawianym materiale bi/MENTAL jawi się jako bardziej okrzepła wersja A Raw Youth, gdyż nie stroniąc od osobliwych eksperymentów brzmieniowych i wokalnych nie zawiera w swoim programie tak bardzo żywo oddziaływujących dziwów, a opiera się przede wszystkim na aranżacyjnym opanowaniu chaosu. Stąd listę indeksów poprzednika wypełnia taki o punkowej proweniencji bezpośredni strzał jak otwierający Shave the Pride, wsparty syntezatorowym jazgotem My Mallely czy Sold Less Than Gold, dalej urozmaicany rytmicznie funkowym pulsem i wokalizami przywodzącymi na myśl Kate Bush Stab My Back, sączący mrok, dramaturgię i napięcie, najlepszy na płycie Witchless C Spot, czy uroczo płynący, z "pikającym" motywem klawisza Lonely & Drunk. Ale też (i oto mi chodzi) kilka dziwactw, w tym zaśpiewany w duecie z Iggym Popem dysonansowy La Uva. Właśnie akurat mnie te kilka niepotrzebnych rodzynków w dobrze wypieczonym serniczku przeszkadza, ale ja nie jestem jeszcze lub nigdy mi nie będzie pisanym być koneserem garażowego rocka, tudzież jak w tych "krytykowanych" fragmentach pancurskiego noise'u. Mimo że mam świadomość, iż on w tej akurat postaci nie straszny tak jak noise z programowo popuszczonymi lejcami, dla mnie jednak Le Butcherettes z bardziej wypolerowanymi, bądź po prostu względnie tradycyjnie rockowymi aranżacjami jest paradoksalnie ciekawszy i aspirujący, bo dający sobie szansę na wyjście poza mocno ograniczony underground. Za to coraz bardziej lubię bi/MENTAL i cenię też wymienione w tonie poczucia satysfakcji te akurat chwytliwsze numery z omawianego krążka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz