Gwałtu rety! Drugi krążek w przeciągu trzynastu miesięcy i czwarty w zaledwie cztery i pół roku, a co za tym w sukurs bieży - ogromny wzrost statusu na scenie i nie dużo mniejszy popularności wśród maniaków. Zaprawdę powiadam wam jest to powód do dumy i ja tego szacunku dla bristolskiej ekipy nie zamierzam skąpić. Widać jednakże ciekawą różnicę (o samej muzyce, choć w podobnym tonie za chwilę), bo względnie długie oczekiwanie, a dokładnie przeciąganie premiery Ultra Mono, przez oczywiste wówczas zaskoczenie wybuchem globalnej pandemii odbiło się na zwiększonym zainteresowaniu branży i prasy bardziej huczną celebracją wydarzenia. Okładki magazynów i wywiadów masa, a dzisiaj gdy czwórka błyskawicznie dyskontuje trójkę ciszej zdecydowanie. Przecież Crawler na podobną Ultra Mono uwagę nie mniej zasługuje, bowiem przynosi materiał może trochę inny, ale równie wysokiej jakości. Dokładnie to jest bardziej różnorodnie, a w tej idlesowej różnorodności sporo klimatu do nowych numerów zostaje zaaplikowane. Nie brak rzecz jasna też pancurskiej rebelii i charakterystycznej dla stylistyki Brytyjczyków bardzo temperamentnej swady. Mnie jednak Crawler bardziej kręci w tych momentach, kiedy intrygująco hipnotyzuje niż bezkompromisowo chłoszcze. Podoba mi się wielce ten refleksyjny ton i złożona konstrukcja płyty, w której napięcie zostaje znacząco wyeksponowane. Nie zmienia to jednakże mojego stabilnego przekonania, że to co dotychczas nagrali, to poziom potężny, lecz jak słychać nie zaporowy. Crawler utwierdza mnie w powyżej powziętym zdaniu i dodatkowo sugeruje, iż neo punk absolutnie nie ogranicza ich potencjału na wielkość. Wielogatunkowej inspiracji w nich na tyle dużo, że o brak pomysłów na przyszłość nie trzeba się martwić. Słuchać i oczekiwać więcej i może wciąż lepiej i lepiej. Skupiając się teraz na obrazkach do The Beachland Ballroom i potężnej pasji w nich zawartej jestem skłonny napisać, że Idles na tym już wciąż początkowym etapie, to cud i miód. Kapitalny album nagrali, album uciekający do przodu, jednocześnie tereny wokół z wyobraźnią przeczesując. Muzycznie i lirycznie nie eksplodowali, ale przekornie implodowali. Do wewnątrz z zewnątrz lub jak ktoś woli z zewnątrz do wewnątrz. Za swoim głosem podążyli!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz