czwartek, 23 grudnia 2021

King Richard / King Richard: Zwycięska rodzina (2021) - Reinaldo Marcus Green

 

Gigantyczny respekt za wykonaną pracę, za siłę, wytrwałość, cierpliwość - hard ducha i uparte wyważanie drzwi od których się naturalnie systematycznie odbijał. Wreszcie za zdrowy rozsądek, którym jak się okazuję potrafił wykazać, nie wpadając w sidła manii czy w złości palenia za sobą mostów. Szacun tym jeszcze większy, że udało mu się rodzinę wyrwać z ganguskiej dzielni i że dziewczyny zarobiły miliony bez zniżania się do sprzedawania raperskiej nawijki o ciężkim życiu w podłym miejscu. :) Bowiem innych uczuć (prócz oczywiście uznania dla wielkich sióstr Williams) film Reinaldo Marcusa Greena we mnie nie pobudza. Opowieść o kapitanie Richardzie i sterowanej przez niego łodzi jest niewątpliwie od początku do końca wykalkulowana pod z góry założony cel, a nim rzecz jasna laury festiwalowe, a w konsekwencji wór pieniędzy jakie one najczęściej otwierają. Stąd domniemam iż reżyserem całego przedsięwzięcia z tylnego siedzenia jest sam King Richard, który w podeszłym wieku nie stracił zapewne swojej charyzmy i nie odpuścił sobie szansy na kolejne podgrzanie emocji wokół własnej i córek legendy. WYKALKULOWANY bezsprzecznie, lecz ja akurat nie miałem z tym żadnego problemu i nawet brak ciemnej strony marszu do sławy (tutaj ograniczony jedynie do kilku nieco udramatyzowanych familijnych scen) nie wpłynął na moje przekonanie, iż jest to doskonała filmowa robota i kawał świetnej motywacyjnej historii. Kwestii przemilczenia kosztów jakie same tenisistki ponieść musiały, także nie odbieram jako wady wykluczającej uznanie filmu za niezwykle wartościowy, bowiem skupia się on przede wszystkim na osobie ojca sukcesu, więc naturalnie gdyby każdy wątek rodzinny do miana współdominującego podnosić, to na czytelności i przede wszystkim na wymowie mógłby stracić. Tak dostajemy bardzo zgrabną opowieść jak to czarnemu chłopcu nie pozwalano marzyć i ten sam chłopiec jako okolicznościami zahartowany ojciec rodziny, postanowił przekornie i uparcie wprost sięgnąć gwiazd i to mu się cholera udało! Hollywoodzka publiczność takie feel good movie lubi, a oscarowi decydenci dostrzegając manipulacyjny rys kochają też doceniać obrazy o potencjale większym niż ten kończący się na kinach studyjnych. Tak się zatem dobiera tematy i w taki sposób się kręci, by zainteresowaniem pogodzić widza i krytyków, a ja podkreślam iż w tym przypadku nie mam z tym problemu. Kino musi sprzedawać odpowiednio spreparowane bajeczki i jeśli robi to na podstawie historii tak przekonującej i nie oddalając się nazbyt od żywej prawdy, to jest ok. Trzeba oczywiście posiłkować się sprawdzonymi schematami, należy wyciągać trafne wnioski i posiadać umiejętności. Dobrze dobrać obsadę, scenariusz dopracować i ciutkę podrasować. Wziąć się skumać z odpowiednim środowiskiem i znaleźć wsparcie promocyjne. Bo temat jakim by nie był samograjem, to zawsze możne być spartaczony i naturalny jego potencjał tym samym sromotnie zaprzepaszczony. Tu jest wszystko co być powinno i zarazem nie ma jednego. Nie ma o czym pamiętać po latach. Ale w sumie ilu oscarowych triumfatorów pamiętamy bardziej przez wyjątkowość, niż przez konsekwentne ich w telewizyjnych kanałach sprzedawanie? Sport natomiast, mimo że coraz bliższy branży rozrywkowej, to wciąż kapitana kuźnia charakterów, a sukces równocześnie to też ogromna pokusa. Pracujesz jak wół na triumfy, no i oczywiście masz prawo i ochotę spijać tą zasłużoną śmietankę - czasem zbyt obfitą. O sekretach wykuwania sportowych mistrzów niech jednak napiszą inni. Wstukują w klawiaturę mądrości ci co się znają lub ci którym się wydaje że wiedzą co i jak. Ja nie mam o tym pojęcia, więc będę milczał. Dodam tylko na finał, że rodzinie Williams się udało i według popularnego przysłowia może być rozpatrywana jako wyjątek potwierdzający niestety mniej optymistyczną regułę. Apeluje zatem, by dla koniecznej równowagi zrealizować fabularne historie o tych którym z mnóstwa drobnych powodów się nie udało. Myślę, że jest z czego wybierać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj