niedziela, 3 lipca 2022

Porcupine Tree - Closure / Continuation (2022)

 


Ożeż ja cię i tak dalej! Wrócili i oczywiście doskonałym albumem mi przyfasolili. Zaczyna się Closer / Continuation takim kilerem że klękajcie narody, bo dynamika i rytmika Harridan to poziom kosmiczny. Pełne wyobraźni basowe figury i finezyjne perkusyjne akcenty - biorę szkiełko, wytężam oko, a że nie mam warsztatowych podstaw teoretycznych, to mój poziom analityczny ograniczony. Lecz czuję, bo swoje słyszę że kompozycja to wybitna i dowód, iż Porcupine Tree nawet wybudzony z letargu wciąż wyprzedza stawkę. A wyprzedza, gdyż żaden z muzyków tworzących legendę gruszek w popiele przez okres hibernacji nie zasypiał, swoje w muzycznym biznesie robiąc. Dlatego czy grają numery mocno pobudzane rwanym pulsem, czy też rozkręcają je stopniowo, stawiając na starcie na klimat (przykładowo pierwszy z brzegu Of The New Day i najbardziej epicki w stawce Chimera's Wreck), to czynią je czystymi aranżacyjnymi perełkami. Nie znajduję na C/C ni jednego zbędnego dźwięku, ni rzecz jasna nawet małego wypełniacza, co czyni album w swoim przyrodzonym eklektyzmie wzorcowo spójnym i przez fakt budowania kilku warstw konsekwentnie z każdym nowym odsłuchem odsłanianych, wciąż i wciąż intrygującym. Poruszającym i niepokojącym - zdobywającym uznanie klasycznymi dla ekipy firmowanej przede wszystkim twarzą Stevena Wilsona zagrywkami, ale i zajmujący odkrywaniem kolejnych smaczków, tudzież otwieraniem, a bardziej uchylaniem nowych furtek dla przyszłych możliwości. Absolutnie nie jest to jednak album kompromisowy, albowiem jak tu mówić o porozumieniu osiągniętym w wyniku wzajemnych ustępstw, w imię ważnych celów, kiedy jego głównym walorem naturalność w sensie manifestowania kwintesencji dojrzałej ewolucji. C/C dojrzewał długo, stopniowo nabierając ostatecznego kształtu - kształtu bez przesady zjawiskowego! Takie to progresywne przestrzenie - doskonale przemyślane i programowo rozimprowizowane. Dla chwały gatunku i współczesnej muzyki!

P.S. Dla jasności dodam, że Closer / Continuation dla mnie to nie siedem, a dziesięć kompozycji. Nie mogę przecież powiedzieć inaczej o trzech "bonusach", jak o integralnym, pełnoprawnym rozdziale tej fascynującej opowieści, której fragmenty oczekuję iż wysłucham na żywo jesienią podczas zapowiadanego koncertu w katowickim Spodku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj