Gry
uliczne to film poniekąd kuriozum, bo sposób filmowania sugeruje że
Krauze chciał nakręcić obraz jak na epokę nowoczesny, którego
forma jednak z biegiem lat okazała się nie wizjonerska, lecz
(przepraszam fantastycznego reżysera za tą szczerość) tandetna. Z
drugiej jednak strony temat polityczno-historyczny bardzo poważny,
więc ta bezlitośnie przegrywająca z upływem czasu formuła
straszliwie z nim się nie klei. Gdyby Krauze powstrzymał tutaj te bardzo liczne na starcie słabe wjazdy urozmaicające i być może w założeniach
uatrakcyjniające dla ówczesnego młodego pokolenia pomysły, to
film bardziej tradycyjny w kształcie zyskałby na mocy, a
szczególnie przetrwałoby do dzisiaj, nie tak mocno nadgryziony
przez ząb czasu. Rozliczanie się z narodową tożsamością i
przeszłością mające miejsce na początku lat dziewięćdziesiątych, a dokładnie
śledztwo dziennikarskie dotyczące śmierci Stanisława Pyjasa,
zamordowanego w niejasnych okolicznościach w roku 1977, prowadzone
przez dwóch młodych (obyczajowo jak to po transformacyjnym
przełomie rozpasanych) dziennikarzy prywatnej telewizji. Zderzenie
tworzącej się nowej wolnej Polski z komunistycznym reżimem i całym
z tym związanym bagażem bajzlu pozostawionego przez niby odchodzącą
na margines siatkę politycznych zbrodniarzy, gdzie główną rolę
rozgrywających przejęli byli esbecy oraz po trosze ich tajni
współpracownicy. Czasy w sumie grubej kreski Mazowieckiego
wykorzystywanej przez cwaniaków nie mitrężących czasu i
skutecznie zacierających ślady. Budowanie w miejsce podłych czynów
nowej legendy i kariery w anomijnych okolicznościach. Niby jawna
niesprawiedliwość, być może cyniczna umowa albo umowa
gwarantująca pokojowe przemiany, bez rozlewu krwi - dziś już w
sumie trudno oceniać, kiedy rzeczywistość na wszelkie sposoby
zmanipulowana pod dyktando uprzywilejowanej władzy i przez tą
władzę na bieżąco dodatkowo komplikowana. Wtedy wszystko było
niejasne, dzisiaj zdaje się być jeszcze bardziej zawile, bo zamiast
realnych wyjaśnień opinia publiczna dostawała i łykała
informacyjną watę, z premedytacją doprawianą mnóstwem lękowych
fobii. Trudno z tą haniebną przeszłością się pogodzić, tak
sobie myślę że bez sensu mimo wszystko obecnie ją rozgrzebywać,
kiedy mamy bieżące skur Wy syństwa do rozliczania. Spójrzmy wokół
i przypomnijmy sobie też wymowną treść finałowej sceny Gier
ulicznych - prawda jest taka, że kapitalizm to ustrój egoistycznych
ambicji, a szczególnie ułomny kiedy pozbawiony wrażliwości
społecznej. Znieczulica rządzi, strach o własne bezpieczeństwo jej pomaga!
P.S.
Powtórzę aby to co o Grach ulicznych myślę jasno wybrzmiało.
Niby to dobre, bo wciąga, ale też irytujące, bo dla przyciągnięcia przed ekran młodzieży i zainteresowania ich historią współczesną przekombinowane,
choć te mroczne czarno-białe wstawki czy animowana sekwencja były całkiem
niezłe. Tak czy inaczej można tutaj doszukać się już talentu
Krauzego, którego artystyczny szlif w filmach o tematyce społecznej,
dopiero w kolejnych filmach eksplodował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz