poniedziałek, 30 października 2023

Acid Drinkers - Infernal Connection (1994)

 


Fakt no. 1 - Infernal Connection było najciekawszą płytą Kwasożłopów do momentu wydania Verses of Steel. Było też płytą najbardziej rozpoznawalną w ich dorobku zaraz po, albo obok Strip Tease oraz kawałki Drug Dealer i The Joker najbardziej kojarzonymi ze stylem z jakim w dwa lata po Infernal Connection powrócili. Fakt zatem no. 2, że w moim przekonaniu najbardziej przeze mnie eksploatowaną, najsilniej naładowaną crossoverową energią do chwili wydania wspomnianego Verses of Steel było jednak The State of Mind Report. Faktem natomiast no. 3 jest moje przekonanie, iż Acid Drinkers nie awansowało w moich osobistych rankingach do pozycji grupy nigdy nie zawodzącej, a poszukiwania Titusa i spółki pośród zmienianych dość intensywnie stylów nie zawsze przynosiły takie efekty, jakich bym mógł po grupie szczycącej się niemal kultowym statusem spodziewać. Wszystko co powyżej napisane nosi znamiona maksymalnie subiektywnej opinii i nie ma opcji aby większość zdeklarowanych maniaków zasłużonej dla polskiego rocka i metalu grupy mogło się ze mną zgodzić. Raz każdy ma swoje gusta i guściki, dwa szalikowiec miłośników taniego wina, to raczej kocha najmocniej te najbardziej klasycznie heavy-thrashowe uderzenia ekipy i przywiązany jest do niej właśnie sentymentem do starszego ostrego grzańska, które trzyma się brzmień raczej późnoejtisowych, niż tych w jakich w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych Titusowa ekipa próbowała się odnaleźć. Kolokwialnie rzecz ujmując kocha on ostre gitarowe uderzenie i ten styl jajcarski, łączący cięte poczucie humoru i odpowiednio mocno zakrapiane alkoholem rock'n'rollowe życie. Przynajmniej ja spotkałem się z takimi opiniami i tylko roczniki znacznie znacznie powyżej mojego jako szczytowe osiągnięcie AD wymieniają, to bardziej poważne i dla mnie akurat kultowe Versus of Steel. Nie jednak o VoS ta samego ze sobą dyskusja, bo ja nawijam do siebie o Infernal Connection, a nie o albumie z nieodżałowanym Olassem, więc do rzeczy. Infernal kopie, kopie konkretnie i jako taki maksymalnie energetyczny krążek w momencie premiery był postrzegany, a ponadto było i jest wciąż jasne, że wówczas to zmienili ci goście kierunek stylistyczny - nie pozbywając się jednocześnie typowych cech stanowiących o ich na polskiej scenie wyjątkowości. Mimo że jest nowocześnie, w stylu bardziej hard core'owym niż archetypicznie heavy-thrashowym i w kilku momentach jest tu nawet więcej łupanki, to jednak rzuca się na uszy najbardziej eksploatowanie skocznych rytmów, to jednak wciąż z perspektywy czasu jest to klasyczne Acid Drinkers i nie ma dyskusji! Krążek brzmi wciąż doskonale i tutaj też nie ma do czego się czepić, bo wszystkie atuty instrumentalistów zostały wyeksponowane, a jak Titus ryknie to trzewiki spadają i jak Titus swoją poetyką liryków uderzy, to banan na gębie! Ponadto jeśli o zmianach czy zaskoczeniach sobie gadam, to wstęp i zakończenie przyklejone do numeru tytułowego robią największe wrażenie, które podtrzymuje (mimo i pomimo) zamykający po polsku płytę Konsument, zaśpiewany przez wówczas wbijającego w świat ostrzejszego łomotu. To jest kawał dobrego grania, lecz pamiętam i nie zamierzam zmieniać zdania, że zaraz po Versus of Steel i The State of Mind Report. Gdybym miał zabrać na bezludną wyspę jedną ich płytę, to jednak nie byłaby to IC - z tych dwóch pierwszych na pudle chyba musiałbym losować. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj