poniedziałek, 22 lipca 2024

Avalon (1990) - Barry Levinson

 

Ajajaj ajajaj, już wiem! To co czuję teraz po seansie, to tzw. mieszane uczucia i  poczucie zmarnowanej szansy na kino wybitne w formalno-gatunkowej przestrzeni filmowej do której zawsze miałem słabość, a zarazem jakiś rodzaj spokoju czy błogości mnie opanowujący, gdy już napisy końcowe przejmują ekran. Bowiem ja bardzo bardzo takie ciepłe opowieści familijne o amerykańskiej podstawowej grupie społecznej i to jeszcze z czasów z jednej strony wizualnie możliwej do pięknego ogarnięcia przez scenografa, a z drugiej tak prawdziwej w swej istocie, jak współcześnie trudno już osiągnąć, gdy kręci się z udziałem całego nowoczesnego inwentarza zdobyczy nauki - na myśli mam smartfony i konsekwencje życia w rzeczywistości wirtualnej bardziej, niż tej realnej, z ludźmi w pełnym kontakcie f2f.  Domyślam się tylko, bo genezy Avalonu w stu procentach nie znam, iż jest w tym chyba spory pierwiastek sentymentalny Levinsona, a Avalon to nie inaczej tylko saga jego rodu, od momentu przybycia dziadka do Stanów Zjednoczonych. Opowieść o losach kilkupokoleniowej rodziny emigranckiej, trochę oczami dziecka (dziewięcioletni Elijah Wood), trochę średniego pokolenia i trochę seniorskimi. Zwykłe w sumie sytuacje, najbardziej codzienna codzienność i dotykani rożnymi (także naturalnie dramatycznymi) zdarzeniami szczęśliwi, bowiem trzymający się blisko siebie ludzie po prostu. Miejsce i czas największym i najbardziej malowniczym jednak walorem, bo myślę nie będę prezentował zbyt zaskakującej opinii, że scenariusz z sytuacjami emocjonalnymi, ale bez tak silnego oddziaływania w praktyce jakbym oczekiwał, ale w sumie też obsada przednia i obyczajowy charakter równomiernie poprowadzonej narracji posiada ten czar czy urok, który jak wyżej napisałem nie przeszkadza prześlizgnąć się przez projekcję w towarzystwie poczucia udręki i pozwolić osiągnąć stan odprężenia, lecz żeby Avalon był szczytem reżyserskich kompetencji Levinsona, czy tym bardziej jednym z najważniejszych obrazów w swej kategorii, to nie nie nie, nie przekonacie do tego mnie. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj