środa, 24 lipca 2024

Furiosa: A Mad Max Saga (2024) - George Miller

 

Przypomnienie o kultowej serii poprzez jej odnowienie niemal już przed dekadą (czas niemożliwie zapier) i uwspółcześnienie jej w sensie oczywiście wykorzystania ówczesnych metod obróbki filmowego obrazu, okazało się wielce udane, mega skuteczne i zapaliło jednak do kolejnego podejścia w formacie sagi, a jak saga to pytanie ile jeszcze po Furiosie i ile z tego zdąży nadzorować stworzyciel Miller, bo metryki nie oszukasz, a kolejna dekada dla Millera tą już dziewiątą będzie, więc kto wie. Póki co jestem po seansie Furiosy, czyli mam powód by napisać, że dostałem kino maksymalnie stuningowane, ponownie efektowne i na petardzie ale już nie zaskakujące, tylko spełniające w segmencie rozrywki oczekiwania - emocje jednak (w sumie trudno by było inaczej) są szablonowe i oparte na najbliższym sercu szantażu emocjonalnym, że matka i córka i ta matka wiadomo i ta córka oczywiście musi odnaleźć ukojenie w zemście! Momentami wizualnie to wszystko wygląda nader sterylnie, jakby nie przymierzając patrzyło się na grę komputerową, ale pomimo to jest w tym wystarczająca dynamika, tak że patrząc na mniej epicki efekt od tego poprzedniego, to zapewniona jest dla ekscytacja widza. Bez przesady rzecz jasna - do Na drodze gniewu nie ma sensu przymierzać, bo co by nie kombinować i nie naciągać nie dźwiga. Bardziej nie ma co się w temacie rozpisywać. 

P.S. Czy tylko mnie najmłodsza Furiosa przypominała Marka Kondrata w Historii żółtej ciżemki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj