Ostatnie posunięcia Andrew Stockdale’a groteskowe barwy w
przekonaniu moim przybrały, bowiem rozwiązanie macierzystej formacji i wydanie
pod własnym nazwiskiem albumu, który przez chwilę w sieci materiałem sygnowanym
nazwą Wolfmother był – zwyczajnie niezrozumiałe! Do tego aby z powagi
doszczętnie sytuacje odrzeć, po kilku zaledwie tygodniach od zamknięcia
działalności Wilczycy, na nowo została ona wskrzeszona. Przez pryzmat powyższych
manipulacji do dnia dzisiejszego bliżej Keep Moving nie poznałem. Straciłem
ja po prostu pod wpływem tej szopki część szacunku dla tego wszakże utalentowanego
Australijczyka. Jednakowoż w moim prywatnym rankingu retro perełek drugi album
Wolfmother zdecydowanie istotną rolę odgrywa, zatem skrobnięcie kilku linijek
tekstu w jego temacie za obowiązek i przyjemność uważam. Odrobinę nieufnie
odebrałem w roku 2005 debiut formacji Stockdale’a, zauważając naturalnie jego przyjście
na świat, rozkręcone wokół niego promocyjne zaangażowanie, jednako nie przywiązując do niego większej uwagi. Dopiero wraz z
Cosmic Egg przełom w odbiorze twórczości retro rockowej nadziei z krainy
kangurów nastąpił. Ta w uproszczeniu sporym beatlesowsko-zeppelinowa hybryda,
wkręciła mnie w swe tryby skutecznie i trzyma w nich do dzisiaj. Zarzucam sobie
systematycznie ten krążek i beztrosko podryguje, przytupując nóżką w takt
przebojowych, dla wielu archaicznych dźwięków. Odnajduje w nich ciężar i groove
sabbathowy, rozjazdy i rzężenia zeppelinowe, pianina wtręty klasycznym
rock’n’rollem inspirowane, żwawe podrygi rytmiczne i melodykę wyraźnie
ambitniejszym popem muśniętą. Atutem dodatkowym klimat kojarzący się z
beatlesowską definicją art rockowej aury oraz akustyczno-folkowym podejściem.
Całość podlana progresywnym nieco zacięciem i specyficznym tembrem wokalu –
drażniąco fragmentarycznie piskliwym, jednak w tym przypadku kapitalnie z
dźwiękami współgrającym. Takie wszystko w jednym worze zrzucone, pomimo tej
różnorodności w jednolitą bryłę spojone, własną już charakterystyczną jakością
grupy spięte. Świetna to bezwzględnie robota i tylko prosiłbym by nie
gwiazdorzyć tylko talent zaprzęgnąć do skomponowania kontynuatora Cosmic Egg –
równie porywającego swą treścią!
P.S. Ja wiem, że w tamtym rejonie globu bardziej gorące
głowy mieszkańcy posiadają, stąd Stockdale nadal jednak jeszcze u mnie kredyt zaufania
posiada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz