Taka para aktorska na ekranie to smakowity kąsek dla fana ich talentu - do kompletu reżyser co dobre kino niewątpliwie skroić potrafi i z nadzieją na emocje przed ekranem natychmiast zasiadam. Oczekiwania mam spore, a Jason Reitman płynnie je od startu zaspokaja. Wkręca w tkaną po aptekarsku opowieść, porusza z perspektywy nastolatka narracją i pobudza do dojrzałej rodzicielskiej refleksji. Przez dwie godziny czuje napięcie, jestem podekscytowany rozwojem wydarzeń, ustawicznie budowanym niepokojem, ewolucją relacji bohaterów czy rzecz jasna masą celnych spostrzeżeń z treści płynących. Upajam się wybornymi poetyckimi ujęciami, precyzyjną scenografią, muzyką subtelnie obraz wzbogacającą jak i równolegle krótkimi surowymi dźwiękami potęgującymi pasję i obawę. To w mym odczuciu takie kino, jakie częściej oglądać pragnę - intrygujące, bo w prostych prawdach najwięcej nam umyka, wartościowe, gdyż o najistotniejszych dla człowieka kwestiach traktuje. Świetnie warsztatowo kreowane, bez prężenia na siłę muskułów, bez eksperymentalnych rozwiązań tylko z odpowiednim wyczuciem i świeżością klasyczne patenty wykorzystujące. Dwie godziny uczty we wszelkich aspektach - ja jestem ukontentowany! A ty bardziej wymagający widzu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz