Niedzielne popołudnie i kino - rodzime kino, takie co
poziom zdecydowanie trzyma i chociaż w
żadnym stopniu ponad rzetelną podręcznikową formę nie wykracza, to równie głęboko porusza
co rozrywki dostarcza. Trzyma w
napięciu, zaciekawia, wkręca w historię i emocje nakręca, bo sama historia to
materiał, który gdyby Palkowski raczył spieprzyć mdłą produkcją, sam by zasłużył na
publiczną chłostę. Szczęśliwie
jednak tej groźby unika i sprawnie oddaje zarówno szeroki wachlarz cech
osobowości Religi, jak i nie cenzuruje tego co niestety konsekwencją
bezgranicznego oddania lekarskiemu powołaniu w tym obłędnie dynamicznym pędzie
pójścia na żywioł. Ucieczki w alkohol w chwilach frustracji i niepowodzeń, pochopnych decyzji, które popełnia i w
miarę możliwości szybko je naprawia, przyznając się do błędów, zachowując wyraźną pokorę, jak i niemal całkowitego
zaniedbania życia rodzinnego. I tutaj ten wątek odrobinę potraktowany marginalnie, choć nie mam podstaw by się zbyt mocno
czepiać - takie założenie przedprodukcyjne w scenariuszu zawarte, by relacji rodzinnych przed szereg nie wyciągać, dać widzowi
jasno do zrozumienia, że one istotne, lecz w obliczu celu działalności wiecznie
zgarbionego Pana docenta świadomie zepchnięte na drugi plan. Bo Religa tutaj to
niemal doktor Victor Frankenstein bez opamiętania pochłonięty ideą, człowiek
którego czyny to esencja pasji i nieposkromionej determinacji, która
najtrudniejsze przeszkody potrafi pokonać. Pozytywny wariat zmagający się z szarą i betonową w postawach rzeczywistością PRL-u, wspomagany grupą oddanych współpracowników dopełniających
w pracy grupowej ten organizm ludzki cechami jakich szefowi brakowało.
Bezcenny jest spokój i opanowanie Andrzeja Bochenka, precyzja działania i
organizacji Mariana Zembali i tych licznych mniej lub bardziej anonimowych
współtwórców dzieła, którego rzecz jasna on niepodważalnym ojcem. Autorytet
niekwestionowany, którego charyzma zmieniła oblicze rodzimej kardiochirurgi, a
inspiracja jakiej był źródłem, napędza jej rozwój do dziś nawet po jego śmierci.
Może to nader odważna będzie teza, ale Bogowie powinni stać się lekturą obowiązkową dla dorastającej
młodzieży, która karmiona ideami osiągnięcia sukcesu, zapomina niestety co jest
najsilniejszą motywacją. Nie sukces liczony w przywilejach, władzy czy
materialnych ekwiwalentach, ale w czystej pasji która w drodze do sukcesu nie pozwala zatracić
ludzkich odruchów. Taką postawę
swoimi czynami profesor Religa firmował, a Łukasz Palkowski decydując się ją w kinowej
formie oddać, zrobił to z wyczuciem, szacunkiem i jasnym przesłaniem. Nie ma
rzeczy niemożliwych, są jedynie te których osiągnięcie wymaga żelaznej
konsekwencji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz