Z
wytężonej pracy masy osób powstał oto poprawny kryminał na podstawie
autentycznych wydarzeń – ze zbrodnią, procesem i śledztwem w roli głównej, które to w
konsekwencji w pełni jasnych wniosków nie przynosi. Taki niemal dokument przez
aktorów zagrany, niewnoszący niczego do dotychczasowej wiedzy o tych
makabrycznych wydarzeniach. Motywacja reżysera jest równie niejasna jak i sama
prawda leżąca u podstaw tej tajemniczej historii, bo zrobił on film na suchych
faktach, bez przesłania, z dystansem zbyt dużym i jedynie kilkoma
incydentalnymi próbami subtelnego użycia sugestii w rodzaju zdjęcia Roberta Johnsona w
biurze Rona Laxa, czy wybuchu emocji pomiędzy państwem Hobbs. Stąd wątpliwość po seansie we mnie
pozostała, czy był sens w tak oczywisty sposób fabularyzowania tego, co w dwóch profesjonalnych dokumentach zostało wyczerpująco przedstawione. Nie mam zamiaru
zatem nad tą produkcją się szerzej rozwodzić, napisze tylko, że to rzetelne lecz nazbyt rzemieślniczo zrealizowane kino i gdybym wcześniej historii dzieciaków z West Memphis nie znał
znacznie mniej surowo efekt pracy bym ocenił.
P.S.
Ciekawych odsyłam do Paradise Lost i West Of Memphis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz