czwartek, 28 września 2017

The Lost City of Z / Zaginione miasto Z (2016) - James Gray




Nie mam stuprocentowego przekonania do filmowej roboty Jamesa Gray'a, gdyż jak Królów nocy z sprzed dekady obejrzałem z dużą przyjemnością, tak na przykład nieco późniejsza Imigrantka wynudziła mnie okropnie, chociaż wizualnie była zrobiona urzekająco. To że jego najnowsza produkcja sięga do historii z początku XX wieku oznaczało, iż plastycznie będzie bogata i wysmakowana, a że scenariusz oparty na autentycznych wydarzeniach i opowiadający o wyprawie w głąb amazońskiej dżungli, to zapowiadało fascynującą przygodę, w której przed ekranem z powstrzymywanym entuzjazmem zapragnąłem uczestniczyć, poświęcając ryzykownie ponad dwie godziny zamiast miesięcy czy lat, które obsesji oddał główny bohater. Gorączka złota, poszukiwanie mitycznego Eldorado tematem - zapędy kolonizatorskie mocarstw europejskich, pragnienie odkrywania by zapisać się w historii ludzkości, a postacią wokół której fabuła zbudowana Pułkownik Percival Fawcett zapomniany brytyjski eksplorer. Ujęcia płynące z ekranu wizualnie są urokliwe, aktorstwo na poprawnym poziomie przeważa, narracja natomiast bez tempa na miarę przygód doktora Jonesa, bo więcej w niej rzecz jasna autentyzmu niż hollywodzkiego rozrywkowego rozpasania. Największym mankamentem, który senności nie oszczędził, to brak mocno podkręcanych emocji, jakiś rodzaj jednostajności bez większego napięcia - mocno zaznaczonych momentów krytycznych, które by krew w żyłach wzburzyły. Nie jestem zatem pod wielkim wrażeniem, spostrzegam efekt jako przyzwoity, bez większej charyzmy w nim zawartej. Czas seansu płynął powoli, powieki przez tą bezbarwność opadały, jednak coś tam wychwyciłem, coś tam zapamiętałem. Pomyślałem sobie gdy końcowe napisy z letargu mnie wyrwały, że w takiej obcej głuszy z zasady się umiera, lecz chwały śmiercią nie zdobywa, otoczeni nią tylko ci którzy przetrwali. Percival Fawcett przetrwał i wrócił z teorią, która nie wzbudziła oczekiwanego poklasku i wieloletnią obsesją, która tragiczny finał przyniosła. Zatem był w tej historii potencjał, który niestety James Gray zaprzepaścił. Szkoda, przykro mi z tego powodu bardzo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj