niedziela, 1 października 2017

A Ghost Story (2017) - David Lowery




To jest jeden z tych momentów, kiedy po zakończeniu seansu na klacie odczuwam przygniatający ciężar, a oddech na co dzień w miarę miarowy zwalnia w hipnotycznym transie. Taki efekt wywołał obraz Davida Lowery'ego, który jest doświadczeniem niecodziennym, rzeczą absolutnie wyjątkową i odrębną pośród masy kina często porządnego, ale jednak po prostu sztampowego. I pisząc te komplementy podkreślające oryginalność nie mam na myśli zaskakująco prostego zabiegu z prześcieradłem, ani formatu obrazu z zaokrąglonymi krawędziami, chociaż w tej prostocie przebiegle ukryty urok. Ja mocniej podkreślić chcę, iż to wyjątkowa kompozycja emocjonalnej treści, emocjonalnego obrazu i emocjonalnej muzyki. Kompozycja która zamieszkuje w człowieku i pozostaje jeszcze na długo po napisach końcowych wywołując dreszcz niepokoju i psychologiczny ferment. Minimum słów i maksimum emocji, ascetyczne środki, a uzyskany efekt nieprawdopodobnie złożony. Kontemplacyjny majstersztyk, z błyskotliwą ironią i zadumaną powagą. Żaden żart łopatologiczny, czy z drugiego bieguna intelektualna masturbacja. To idealnie zbalansowana, pełna przenikliwej treści i refleksyjnej aury filozoficzna podróż. Cholernie smutna, poniekąd przygnębiająca, ale absolutnie nie depresyjna egzystencjalna wycieczka do głębi, która pomimo że tak duszę boli, to jednak ma w sobie nadzieję. Przyznaję, że od czasu Comet Sama Esmaila nie widziałem czegoś równie poruszającego i oryginalnego - jednocześnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj