wtorek, 27 marca 2018

Wieża. Jasny dzień (2017) - Jagoda Szelc




Interpretuj, puentuj człowieku! Samodzielnie dokonaj intelektualnej syntezy intencji twórców poprzez analizę treści i obrazu. Jeśli jednak nie łączysz wątków w spójną całość, jeśli nie odczytujesz przesłania, względnie nie wszystko skleja ci się w idealną konstrukcję przyczynowo-skutkową, a sens we mgle po omacku poniekąd szukany. To jesteś nie bardzo lotny, może jeszcze niewystarczająco przygotowany do odbioru wyrafinowanych treści, względnie nie do końca późnym popołudniem skoncentrowany, bo umysł twój już nieświeży, albo zawinili ci którzy za efekt końcowy produkcji odpowiedzialni. Zbytnio przedobrzyli, przekombinowali z zapętleniami, zbyt głęboko między wierszami wskazówki ukryli, tudzież zabrakło im umiejętności przełożenia ambitnego projektu na zjadliwy efekt finalny. W tym jednak konkretnym przypadku nie mam potrzeby aby za moje opóźnione zgłębienie istoty winą obarczać Jagodę Szelc i spółkę. Uśmiecham się teraz szelmowsko z poczuciem chwilowej wyższości, bo moje oczy otwierają się coraz szerzej, kiedy liczne pomysły w kwestii interpretacji debiutu Jagody Szelc poczynają się z biegiem czasu krystalizować w logiczny ciąg, a dodatkowa lektura rozmów z tajemniczymi, bo nie podającymi na tacy wyjaśnień twórcami Wieży zdaje się potwierdzać zasadniczy trop, którym powracając z seansu w myślach podążałem. Nie będę się tutaj jednak silił na kompleksowy wywód, wykład z przypisami, gdyż nie po to zachęcę do samodzielnego zapoznania się z precyzyjnie przemyślaną wizją młodej reżyserki, by rozjaśniać mroki, które jednym z głównych walorów filmu. Podam tylko hasłowe sugestie, kilka określeń które w czasie projekcji nabiorą znaczeń i zachęcą do satysfakcjonującego umysłowego wysiłku. Obrzędowość i przyroda, kultura i natura, wreszcie kluczowa kontrola, potrzeba wynikająca z braku poczucia bezpieczeństwa i lęku przed tym co miałoby nastąpić. W precyzyjnie przemyślanej konstelacji tych znaczeń ukryta właściwa interpretacja i błyskotliwa puenta. W tej szamańskiej opowieści z pogranicza kina grozy i rodzinnej psychodramy czuć na każdym poziomie warsztatowym ogromny potencjał, przede wszystkim nieprzeciętny reżyserski talent Jagody Szelc - jej otwarty umysł, niezwykle ambitne inspiracje (Von Trier, Lanthimos, wreszcie Roman Polański), nieszablonowość narracyjną, brawurę stylistyczną, odwagę artystyczną, wrażliwość estetyczną i przenikliwość spostrzegania rzeczywistości. Widać doskonałą chemię w zespole kierowanym przez reżyserkę, w grupie młodych artystów przekształcających intencje w działania, pozwalającą wykreować świat sugestywny wizualnie, odczuwalny na wielu poziomach percepcji. Zdjęcia, muzyka, kapitalna gra aktorska, autentyzm dialogów, siła potocznego języka, cięty żart i fundamentalne dla intensyfikacji oddziaływania napięcie oraz groza tkwiące w tej fascynującej filozoficznej rozprawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj