Nowe czasy, nowa Polska
- wojna się skończyła i role się odwróciły. Chociaż potrzeba zemsty zrozumiała,
to parafrazując klasyka „zła złem nie zwyciężaj” i okrucieństwa na podobieństwo
niedawnych oprawców na nich samych nie stosuj. Niestety, to tylko teoria. Nie spodobał się film Macieja
Sobieszczańskiego (patrz forum filmweba) wszystkim tym, co postawę rodaków
idealizują, chociaż przemoc w stosunku do nazistów z pewnością nie stanowi dla
nich problemu podobnego jak wobec Żydów, którzy z rąk Polaków żadnych krzywd
nie doznali (aksjomat), a jak już (to i tak niemożliwe) doznali to pewnie akurat zasłużyli. Ironizuje
oczywiście, tyle że akurat w tym miejscu, po seansie potwornie dołującym, nie
powinienem humoru sobie poprawiać zasadniczo sarkazmem, tylko z pełną powagą
pobudzić refleksję natury historyczno-socjologicznej i wyciągnąć z obrazu rozbudowane
wnioski także psychologiczne. Będzie jednak zwięźle i bezpośrednio, stawiając
na pytania, a nie odpowiedzi – milcząc, bo bezradność człowieka w takich
momentach paraliżuje. Jaka ta cholerna historia skomplikowana, jakie ludzkie
losy pogmatwane, szczególnie w tych miejscach geograficznych, gdzie pochodzenie
narodowościowe wyjątkowo niespójne, a przywiązanie do tradycji i własnych korzeni duże. Nigdzie rzeczywistości czarno-białej nie uświadczymy, tym bardziej wszędzie tam gdzie wojenna zawierucha gigantyczne spustoszenie uczyniła, a pochodzenie zdeterminowało
przymusowe i niekoniecznie właściwe wybory. Co wojna z „ludźmi” zrobiła, w
jakiej kondycji moralnej i psychicznej ich zostawiła, jakie potworne piętno na ich
osobowościach odcisnęła? Te i wiele innych jeszcze trudnych pytań
Sobieszczański przez pryzmat miłości dwóch Ślązaków do jednej Ślązaczki zadaje, nie tworząc może dzieła wybitnego, ale z pewnością pozostawiając po projekcji wyraźny ślad.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz