środa, 7 marca 2018

Mastodon - Leviathan (2004)




Spoglądając z pozycji każdego kolejnego aktu muzycznej aktywności, jakich do tej pory Mastodon od momentu pojawienia się Leviathana w ilości sztuk pięciu zaliczył, myśl zasadnicza się przed szereg wysuwa. Mianowicie, że on był ostatnim albumem na którym przede wszystkim siarczysty sludge we względnie pierwotnej formule dominował, a głos każdego z równoprawnych wokalistów do masywnego ryku li tylko się ograniczał. W sensie ewolucji wokali w przyszłości znacznie śpiewniej z każdym wydawnictwem się robiło, natomiast instrumentalnie wpierw wpadli w objęcia gęstniejących struktur przeładowanych skomplikowanymi motywami, aby już od Crack the Sky systematycznie obierać kurs na dźwięki pomimo swej programowej wielopłaszczyznowości, na charakterystyczny mastodonowy sposób chwytliwe. To co powyżej wypisuję to oczywiście uogólnienie, bo epickości w wielu fragmentach, jak i ciężaru na albumach powyżej Leviathana nie brakuje. Niepodważalnym faktem jest jednak stan mnie akurat satysfakcjonujący, że muzyka stała się bardziej transparentna z zachowaniem charakterystycznego dla Amerykanów rdzenia. W przypadku krążka będącego w tym miejscu tematem moich refleksji, więcej w nim afirmacji muzycznego prymitywizmu, dusznego klimatu, dosadnego brzmienia, w których kluczową rolę odgrywa bezpośrednia moc i siła. To rodzaj masywnego walca przetaczającego się zaskakująco żwawo przez narząd słuchu, tylko doraźnie proponującego aranżacyjnie, ponad normę złożone odjazdy czy dryfy w stronę lżejszej stylistyki opartej o quasi akustyczne brzmienia. Jest jednak w tych dziesięciu kompozycjach już wyraźnie słyszalny argument decydujący o wyjątkowości stylu grupy. Bowiem w tym monolicie czuć progresywne zacięcie, a łamane przez wielorękiego Branna Dailora perkusyjne popisy nie pozwalają się nudzić tak jak to zazwyczaj bywa, gdy typowe sludge'owe dźwięki wypełniają krążki po granice ich pojemności. To album bez wątpienia wymagający i potrzeba czasu oraz zdrowego uzębienia, aby przegryźć się przez ten sypiący się tonami gruz. Aby docenić umiejętności techniczne i kompozytorskie zawarte w tej awangardzie wagi super ciężkiej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj