Jak żyć z ciężarem
nienawiści w sercu, przez długie lata trwania w piekle zbieranym? Skąd czerpać siłę,
by pogodzić się z niewyobrażalną stratą, będąc pogrążonym w bezkresnym cierpieniu?
Czy można ramię w ramię z jeszcze do niedawna wrogami, przeciwko wspólnemu
zagrożeniu stanąć? Te i jeszcze liczne inne pytania zdaje się Scott Cooper
między wierszami i wprost, bez zawiłych metafor zadawać. Wielki western, współcześnie nawiązujący
do niewyczerpanego w swym ogromnym potencjale gatunku Cooper nakręcił.
Czerpiący z wielu źródeł, oprócz rzecz jasna korzystania z klasycznych wzorców.
Nieprawdopodobnie silne emocje pobudzający, sugestywny i pasjonujący, będący
nie tylko kinem akcji, ale może właściwie przede wszystkim kinem
psychologicznym, socjologicznym, historyczno-politycznym najwyższych lotów. Cichym
i ogłuszającym zarazem, bo w nim refleksje niczym szeptem wypowiadane, a ich
siła rażenia przeszywająca swą przeraźliwą intensywnością. Nieoczywisty,
niejednoznaczny, nieszablonowy poniekąd. Nic prócz kierującej człowiekiem
przemocy i dotkliwego bólu nie jest tu czarno-białe. Wybory bohaterów nie są
proste, a ich konsekwencje sprawiedliwe. Wszystko poddawane jest w wątpliwość,
z ustawicznymi pytaniami - co robi z ludźmi, dokąd ich prowadzi zrozumiała nienawiść
i ślepa zemsta? Krew w tym świecie bezustannie jest przelewana, czas odmierzany natomiast ilością
grobów wykopanych. Bo tak sobie teraz myślę, analizując, refleksję po projekcji snując, że przecież wszyscy ludzie posiadają sumienia i emocje, tylko w różny
sposób nimi one targają. Mnie Hostiles zahipnotyzował, pogrążył niemalże w stuporze, nie
mogę się otrząsnąć po zapoznaniu się z tym świadectwem. Genialnym we wszelkich
aspektach sztuki filmowej, od fundamentu scenariusza, poprzez potęgującą wrażenie przygnębienia czy melancholii muzykę, sugestywne zdjęcia, precyzyjne kadry, po imponujący warsztat aktorski, doskonale dobranej obsady. Dziełem kontemplacyjnym, gęstym, znaczącym, przeszywającym do szpiku kości i pozostawiającym widza zastygłym w paraliżującym odrętwieniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz