Tak po prawdzie, pomimo
dobrej prasy dla filmu Pawła Maślony nie nastawiałem się na coś wyjątkowego, na coś ponad standardy współczesnych polskich rozrywkowych produkcji nieszablonowego
- coś z naszego grajdołka, co akurat wpuści do rodzimego komercyjnego kina powiew świeżego
powietrza. Teraz po seansie, mimo iż bez wielkiego ciśnienia odbytym, odczucia moje są
dość mieszane, z przewaga jednak rozczarowania nad ekscytującym podnieceniem.
Bowiem ta oryginalność którą mi wmawiano, ogranicza się pisząc złośliwie tylko do skopiowania pomysłu
z argentyńsko-hiszpańskich Dzikich historii, które mnie akurat połowicznie
usatysfakcjonowany. Ale o tym już pisałem, więc w tym miejscu więcej ponad skojarzenia nie będę się rozwijał. Paweł Maślona
zaprezentował klisze od strony formy, posiłkując się w treści bliźniaczymi neurozami (czytaj: długotrwałymi zaburzeniami czynności ośrodkowego układu nerwowego, objawiającymi się nadmierną pobudliwością, drażliwością, stanami lękowymi, obsesjami, często bólami psychogennymi, depresją, nerwicą). Nawet
podobnymi epizodami (samolot, wesele), formułą zmodyfikowaną tylko poprzez zazębiającą
się mozaikę życiowych fiksacji kilku bohaterów. Fakt, efektowną ale w moich
oczach mało efektywną, dobrze zagraną, ale chwilami typowo dizajnersko przeforsowaną. Z żywymi
dialogami i inteligentnym poczuciem humoru, z bohaterami wprost z życia, które
dla mnie jednakowo obce jak niby poprzez uniwersalność psychologicznych
uwarunkowań takie swojskie. Bo oto w nas wszystkich, głęboko i po cichutku mieszka napięcie, ciśnienie wprost proporcjonalnie do natężenia presji rośnie i ten wulkan wybucha w odpowiednio sprzyjających dla interakcyjnych eksplozji okolicznościach. Na sile przybierają wewnętrzne klincze z masą drobnego gówna, które w końcu wylewa się z
przepełnionego szamba mniej lub bardziej na własne życzenie zbudowanych toksycznych relacji,
czy codziennych życiowych wyzwań. W cholerę porządkowej roboty po tej erupcji emocji i przyjemne uczucie oczyszczenia zrzucające ciężar do kolejnej i kolejnej eksplozji, znaczy kolejnego ataku paniki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz