Cienie przeszłości,
demony z dzieciństwa, świadome lub nieświadome zawinienia powracają – ich konsekwencje i implikacje w stabilne życie niepokój wnoszą. Tym razem (znałem wcześniej jedynie ostatnie dwa
filmy Haneke’go) sięga uznany reżyser nie tylko w głąb rodzinnych relacji, ale dorzuca element
quasi suspensu w obyczajowym dramacie. I akurat taka forma z tajemnicą na froncie
i rodzinnymi zależnościami w tle, pasuje mi wyjątkowo. Szczególnie gdy mistrzowska kameralna narracja odpowiednio dawkuje napięcie i do końca widz buduje własną interpretacyjną całość z
podsuwanych puzzli, nie mając nawet w finale pewności czy powstała w ten sposób wielopoziomowa konstrukcja oddaje
intencje reżysera. Tutaj technicznie statyczna kamera dominuje, praktycznie zerowa ilość wizualnych fajerwerków, skupienie na
aktorskim warsztacie liczy się przede wszystkim. W tych prostych zabiegach paradoksalnie tkwi siła złożonych psychologicznie obrazów Haneke’go. Mimo, że tym razem jedna scena wyjątkowo mocno szokuje swą bezpośredniością, to i tak nie
dekoncentruje, nie odwraca uwagi od meritum. Człowiek w centrum, w każdym pojedynczym kadrze i w merytorycznym przesłaniu emocje rozgrzewa. Człowiek słaby, niedoskonały, wątpiący.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz