Book of Bad Decisions, to odrobinę twardszy orzech do zgryzienia, jak porównać twardość skorupy przez którą w tym przypadku trzeba się przebić, a jaką przebić należało kiedy pierwsze odsłuchy Psychic Warfare dokonywałem. Tą zewnętrzną powłokę przez którą dociera się do jądra kompozycji, by pozwolić jej wkręcić się w czachę jako chwytliwa struktura piosenkowa. Takie mam przekonanie, iż bieżący album jest nieco bardziej wymagający, lub co raczej nie wchodzi w grę jest on w znaczącej przewadze pozbawiony pierwiastka przebojowości na rzecz innych środków wyrazu. Może Book of Bad Decisions posiada bardziej tłusty sound, brzmienie jest mniej wyraziste, nieco nawet mętne, stąd takie wrażenie? Może jednak wracając do startowej tezy potrzeba więcej czasu by przebić się do warstwy osadzającej pierwiastek chwytliwości poszczególnych kompozycji w świadomości słuchacza? A może to tylko moje odosobnione przekonanie i bredzę robiąc z siebie w tym momencie pośmiewisko? Udźwignę jednak ewentualną wzmożoną aktywność krytyków, szyderę arogantów, tudzież hejterów wściekłą agresję i dotąd będę nowy long Clutch katował, aż się przegryzę i wgryzę w niego dostatecznie. Póki jednak to nie nastąpi będę z uporem maniaka trzymał się powyższej wyłuszczonego odczucia z nadzieją przekorną, że ten stan będzie trwał na tyle długo by cieszyć się długotrwałym rozszczepianiem zawartości nowego longa na czynniki pierwsze, miast o nim po dwóch, trzech odsłuchach wiedzieć już wszystko i za kilka tygodni odrzucić go w kąt, wyciągając go z niego tylko sporadycznie. Wiem natomiast ponad wszelką wątpliwość jedno! Jestem przekonany o fakcie sięgnięcia przez Clutch gatunkowego uniwersum już kilka płyt wstecz, a wszystko co potem to już tylko balansowanie pomiędzy większą surowością southern rocka, a groovem funkowej swobody. Z tej perspektywy postrzegam Book of Bad Decisions jako krążek który z okrzepłej formuły wyciągnął wszystko co mógł w tej sytuacji wyrwać. Chodzi rzecz jasna o harmonie i równowagę pomiędzy powyższymi quasi skrajnościami. Mając bowiem teraz w słuchawkach jego zawartość, pomimo iż ona nie tak bezpośrednia jak się spodziewałem, to mimo wszystko nie jestem w stanie wydobyć z siebie grama więcej krytyki ponad tą powyżej, która przecież w zasadzie znamion krytyki nie wyczerpuje. Bo oto bez cienia ironii Book of Bad Decisions odbieram jako płytę znakomicie eksplorującą dotychczasową twórczość ekipy z Maryland, zarówno pod względem metody i treści. Metody sprawdzonej, jednak nie tożsamej ze schematyzmem i treści związanej z szablonem, jednak absolutnie nie tożsamej z nudą. Clutch ma przede wszystkim wtłaczać w organizm odpowiednio intensywną dawkę pozytywnej adrenaliny, pobudzać do pstrykania paluchami, tupania nóżką i karkiem rytmicznego potrząsania, w drugiej kolejności zaś do poszukiwania w swojej twórczości większej ambicji. Tyle, że najczęściej Amerykanie z łatwością łączą oba moje wymagania, a Book of Bad Decisions nie jest w tym akcie zadowalania wyjątkiem. Nawet jeśli te 15 numerów rozgryza się nieco inaczej niż piosenki z poprzedniczki, to zarówno w wersji ze znakomitymi obrazkami jak i sauté robi się to z ogromną przyjemnością. Oklaski!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz