środa, 19 września 2018

Black Mirrors - Look into the Black Mirror (2018)




Stwierdzam z przekąsem, wbrew językowym zasadom, że dwie epki w przypadku Black Mirrors trwało przygotowanie pełnowymiarowego albumu. :) Przed czterema laty fonograficzny debiut zaliczyli, a przed rokiem z drugim mini materiałem powrócili i oto on stał się zalążkiem wydawnictwa które w tym momencie tematem mojej refleksji. Na Look into the Black Mirror znajduje bowiem tytułową kompozycję z dwójki plus dziesięć nowych wałków skrojonych w formule znanej z małych wydawnictw, czyli bez zaskoczeń i z młodzieńczą pasją. Werwą i energią odpowiednią do wieku członków formacji, która z Belgii przybywając z dumą niesie sztandar retro rocka. Trendu absolutnie we współczesnej muzyce nie pierwszoplanowego, lecz dla każdego miłośnika rocka w ostatnich latach wyraźnie zauważalnego, który notabene już chyba swoje apogeum ma za sobą. Zatem można by uznać, iż młodzi ludzie nieco się spóźnili i przez to ciężko im będzie trafić na swoje pięć minut i ustrzelić sukces nieco większy oprócz pewnie tego już zdobytego lokalnie. Trochę to niesprawiedliwe, bo oto jakość ich propozycji znakomita i w niczym nie ustępująca na przykład nieco bardziej ostatnio eksponowanym Szwedom z Blues Pills. Niestety rynek muzyczny rządzi się swoimi, odrzucającymi sentymenty bądź właśnie niewymierne kwestie artystyczne prawami i Black Mirrors dotrze jedynie do maniaków oddzielających już z większymi wymaganiami ziarna od plew. Nasycenie w gatunkowej niszy spore, a przez to i jakość większości kolejnych propozycji myślę słabsza, stąd zgodnie z prawem dżungli lub teorią która na własny użytek nazwę filtracją drugofalową nie faworyzuje spóźnialskich, jeżeli nie wnoszą czegoś ponad normę oryginalnego. I chociaż uważam ten pełnoprawny debiut Belgów za album jak na retro standardy bardzo dobry, to podobnie jak w przypadku jakiś czas temu recenzowanego krążka Black Moth stawiam im poprzeczkę na tyle wysoko, że w kolejnym podejściu muszą z zaplecza ekstraklasy awansować bezpośrednio do elity, gdzie prym obecnie wiodą Rival Sons, Graveyard, Lonely Kamel, Gentlemans Pistols, Troubled Horse i w kategorii z kobitką na wokalu właśnie Blues Pills wraz z Royal Thunder. Zadatki i potencjał mają by ten wymagający egzamin zdać z wyróżnieniem, bo żyłkę kompozytorską posiadają, warsztatowych umiejętności im nie brakuje, a Marcella Di Troia posiada taki kawał głosu, że kruszy nie tylko hartowane szkło. Pytanie jasne, odpowiedź zakładam poniekąd też całkiem klarowna, znaczy czuję, że zapału im wystarczy, pomysłów nie braknie, ale tutaj w przypadku sukcesu mierzonego czymś ponad tylko moją sympatię trzeba jeszcze tego błysku, który w trakcie oceniania wyrzuci z katalogu przymiotników recenzenta określenia w rodzaju bardzo dobrze, zastępując wszelkimi synonimami pojęcia zachwycająco. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj