Gdy piszę zdań poniższych kilka, w tle wybrzmiewa naturalnie krążek będący tematem mojej wewnętrznej dyskusji, której co najważniejsze wątki i wszystkie istotne wnioski zostają zarchwizowane na tych właśnie stronach. Xavier Amin Dphrepaulezz znany jako Fantastic Negrito powraca na łamy NTOTR77 w absolutnie nie chronologicznej kolejności, bo z albumem z roku 2014-ego, czyli prawdopodobnie jeśli się nie mylę debiutem współczesnego własnego oblicza. To jak pozwoliłem sobie określić przy okazji Please Don't Be Dead, artysta zupełnie wyjątkowy chociaż wykorzystujący w swej twórczości masę różnorodnych wpływów, które na muzycznej scenie już od ponad grubo półwiecza w mniejszym lub większym stopniu decydują o jej obliczu. Żeby nie epatować pustosłowiem, a wyczerpać jednak w miarę możliwości temat napiszę, że na The Last Day of Oakland słychać przede wszystkim kapitalny czarny blues delty, takie pełne pasji R&B ale z mnóstwem genialnie w jego strukturę wplecionych inspiracji ze sceny funky, gospel, soul, folk czy nawet hip hopowej. Każdy z trzynastu numerów, w tym cover kompozycji człowieka znanego jako Lead Belly (Cobain to śpiewał na MTV Unplugged - kojarzycie na stówę) posiada własny odrębny charakter, będąc jednocześnie spójną całością z pozostałymi. Ponadto jak się wsłuchać i pozwolić wyobraźni ulecieć, to muzyka przynosi obrazy które podsuwają skojarzenia z poszczególnymi artystami. Tak na przykład żeby daleko nie szukać, ale i nie popaść tutaj w wyliczankę to ja w Scary Woman wyczuwam świetne swingujące fortepianowe boogie, którego bezapelacyjnie królem był Jerry Lee Lewis, a Hump Thru the Winter to prawie 1:1 Jack White z solowych albumów. Zresztą nie wiem czy tylko ja słyszę, że w kilku kompozycjach natura maniery wokalnej White'a jest w bliźniacza tej Xaviera. Wyborne aranżacje instrumentalne, gdzie rytm bogaty w groove idealnie dopieszczany jest klawiszowymi brzmieniami. Detaliczna precyzja osadzenia każdego muśnięcia struny, uderzenia w instrumenty perkusyjne czy akordu klawiszowego. Swoboda wokalnych interpretacji, moc i autentyczna pasja w głosie pozwalające wyrzucać z serca zaangażowane wersy, będące dramatycznym komentarzem "czarnej" rzeczywistości. To w moim odczuciu cechy utożsamiane jednoznacznie z walorami, to atrybuty dźwiękowej strawy, która posiada ducha i warsztatową biegłość, pozwalające głęboko przeżywać każdą nutę i każde słowo. Ja przeżywałem, chociaż moi przodkowie nie zbierali bawełny na polach Missisipi, Alabamy czy Luizjany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz