Francuska komedyjka,
lekka i przyjemna, ale też niepozbawiona waloru intelektualnego. Kryzys wieku średniego
jej rdzeniem i życie poukładane aż przesadnie - czyli młodość za plecami i
szaleństwa już tylko wspomnieniem. Życie szczęśliwe, a zarazem mało
ekscytujące. Czy to właściwie w rzeczy samej problem realny, czy nadmuchany? Idzie
zatem gość po bandzie i próbuje korzystać z tych rozrywek, które już dawno
zapomniane. Jest to jednak dość zabawne i mało naturalne, bo wbrew dyspozycjom psychicznym i cechom osobowościowym uskuteczniane. Trochę mu odbija wewnętrzne ciśnienie znajduje upust, a
on miota się i nawet korzysta z pomocy szamana wstrzykującego botoks. Ćwiczy,
szprycuje się, aż wyglądem sięga jądra groteski. Trochę w scenariuszu zabawnych
sytuacji, szczególnie w drugiej części masa farsy, nieco ambicji, więcej
autoironii i całkiem zgrabna produkcja gotowa. Dość wdzięczny i dość zabawny
oraz na pewno specyficzny to projekt, który wymyślił sobie reżyser i odtwórca
głównej roli w jednym. A to, co najciekawsze to fakt, że aktorzy grają samych
siebie i ta historia odbija poniekąd ich życie tylko w odrobinę krzywym
zwierciadle. Pytam się zatem, czy do obejrzenia skłoniłem, czy chociaż nieco
zaintrygowałem? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz