Miał tu być użyty
potężny kaliber pocisku, zakładam miała to być zapewne ostra gra z widzem. Historia
oparta na faktach i zdrowo podrasowana dla kinowego efektu, która miała robić
wrażenie, po prostu konkretnie ekscytować. Ten film został zrobiony tak by energetyzować,
scenariusz napisany by pobudzać, ale coś tutaj nie do końca zagrało, bo para
idzie nieco w gwizdek, bo emocje są tylko powierzchowne, bo brak interwałów emocjonalnych przez co robi się płasko. Historia w zasadzie ciekawa, ale co mnie smuci
właśnie płaska, mimo że tak mocno rozkręcona. Jessica Chastain świeci biustem
odpowiednio seksownie wyeksponowanym, jako główna bohaterka i narratorka
prowadzi widza przez historię wyjaśniając każdą pierdółkę, znaczy prowadząc go za
rączkę. Chastain jak na topową gwiazdę gra ostatnimi czasy bardzo dużo, przez
co jej sposób kreacji roli staje się szablonowy i nie bardzo zaskakuje. Pamiętam
kilka takich jej interpretacji postaci, które wyrywały z buciorów, bądź łapały za
serducho i co ciekawe kilka, które będąc im bardzo podobne nie robiły już
takiego wrażenia. Przypadek czy efekt spowszednienia, bądź warsztat niewystarczająco
wyrazisty lub do jej statusu na scenie nieprzystający? To też nie ten poziom pokazania hazardu jak u
Scorsese, to nie ta klasa reżyserska i nie to wyczucie tematu. Poprawnie,
mechanicznie równo starannie, ale bez błysku i z tymi może nie topornymi, ale
irytującymi przemowami z umoralniającym jądrem. Taka napuszona nieautentyczna etyka
wygłaszana ze wzruszającym drżeniem głosu. Także podsumowując moje zdziwienie przybierało chwilami rozmiary monstrualne, szczególnie kiedy łapałem się na tym, że niedawno taką prawie
1:1 Chastain w Miss Sloane Johna Maddena widziałem i wszystko w miarę grało. Kropka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz