Jestem pod ogromnym wrażeniem i nie mam na myśli głównie całościowego efektu jaki Peter Hedges uzyskał,
gdyż mimo iż film reprezentuje wysokim poziom, całkiem sprawnie lawirując pomiędzy
gatunkowymi konwencjami, to przez wzgląd na chwilowe uproszczenia, bądź drobne
luki scenariuszowe nie jest produkcją wyjątkową. To co
tutaj najmocniej do serducha przemawia i bezsprzecznie ma charakter wyjątkowy,
to rola Julii Roberts, która daje niesamowity popis warsztatowego
profesjonalizmu i jako doświadczona przez życie matka dostarcza prawdziwej emocjonalnej uczty, przy okazji skutecznie kamuflując
fabularne niedostatki. Chociaż jej rola jak myślę nie musi być teoretycznie spostrzegana jako pierwszoplanowa, to w praktyce ona właśnie przyciąga największą uwagę, a jej perspektywa sugestywnie buduje obraz wielopoziomowego rodzinnego dramatu. Natomiast przeżywający
obecnie swoje pięć minut Lucas Hedges (syn scenarzysty/reżysera i między innymi Patrick z głośnego Manchester by the Sea), nie stanowi może najsłabszego ogniwa, ale posiadając
dość charakterystyczną aparycje i standardowy wachlarz mimiczny łączony z podstawowymi
aktorskimi umiejętnościami, nie wychodzi poza solidną poprawność, która prawdę pisząc w konfrontacji ze świetną drugoplanową rolą Kathryn Newton wypada dość blado. Dostrzegam
pomimo własnego czepialstwa w obrazie doświadczonego scenarzysty (Co gryzie Gilberta Grape'a) walor autentyzmu, zakładam iż widzę w
nim prawdę o koszmarnym i niestety najczęściej zakończonym porażką wychodzeniu
z uzależnienia. Prawdę o porażkach w zmaganiach z narkomanią wynikających w głównej mierze z zapętlenia w konsekwencjach
płynących z decyzji i czynów podejmowanych w fazie ćpania, wciągających
delikwenta wciąż na nowo, niczym wir w szemrane środowisko i okoliczności
bogate w pokusę. Poza tym obserwuję skomplikowany charakter różnorodnych wpływów, a także okoliczności nie zawsze bezpośrednio od ofiar zależnych, oddziałujących podstępnie na rodzinę i
najbliższych. W sumie to z każdą minutą projekcji
film się rozkręca i coraz mocniej wciąga w tą nie do końca sztampową historię,
którą dość niewinnie inicjuje widok Bena, powracającego ku zaskoczeniu rodziny z odwyku na święta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz