Nie wiem jak bardzo osoba Céline Sciamma była dotąd w europejskim kinie znana. Wnioskując po pobieżnym zapoznaniu się ze spisem jej dotychczasowej pracy myślę, że status młodej rokującej scenarzystki i reżyserki pasował do niej znakomicie, a to co obecnie obserwuje się wokół jej najnowszego obrazu może nie zakrawa na jakieś istne szaleństwo wzrostu rozpoznawalności, ale powoduje, iż jej nazwisko z pewnością wyjdzie wyraźnie poza znajomość tylko i wyłącznie wielbicieli niszowego artystycznego kina. Ja zdecydowanie jestem świadom, iż bez świetnych recenzji wspomaganych dość intensywną promocją między innymi w mediach społecznościowych, zapewne nie zwróciłbym uwagi na tytuł, który sam w sobie przecież zabrzmiał intrygująco. Może jakimś trafem, kierowany intuicją i ciekawością znalazłbym się podczas projekcji w kinowej sali, ale to dość małe prawdopodobieństwo, więc wdzięczny jestem, że jakość tego dzieła pozwoliła przygotować krytyce odpowiedni grunt promocyjny i dotrzeć też z tą wyjątkowo uczciwą reklamą do mnie. Mimo iż Portret kobiety w ogniu to wymagające kino dla może nie "kultowego" lecz z pewnością wysublimowanego widza, to nikt kto wrażliwy na piękno wizualne nie przejdzie obojętnie obok niezwykle malarskiej i poetyckiej historii żarliwej (może neurotycznej) namiętności, która nie miała szansy na wyczerpujące skonsumowanie, przez co stałą się nieśmiertelna. Historii w której tak samo dostrzeżemy klasyczne atrybuty romantycznego kina kostiumowego, tudzież mitologiczne pararele, jak i szeroki wachlarz sugestii i aluzji charakterystycznych dla współczesnego kina autorskiego - w tym silne wpływy, na szczęście w subtelnym duchu myśli feminizującej. Stąd Portret kobiety w ogniu, to idealna symbioza przepięknej formy wizualnej, leniwej powierzchownie, a pulsującej podskórnie charyzmatycznym nerwem narracji i głębokich filozoficzno-socjologicznych dociekań, skrytych pod właściwym intymnym portretem miłosnej relacji, malowanej urzekająco sugestywnie każdym drobnym gestem i dyskretnym spojrzeniem bohaterek.
P.S. To kino niezwykle kobiece, tak więc wymagające szczególnie od mężczyzn odwagi (co zrozumiałe dość zagubionych pośród szczególnie scen ckliwości), aby przyznać się do swojej podatności na wysokie stężenie romantyczności, przeżywając wewnętrznie potężny ładunek kłopotliwych dla płci dominującej emocji. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz