Jest mus by uzupełnić kolekcję względnie treściwych, okołomuzycznych refleksji wokół dyskografii Faith No More. Mus jest, bo szacunek dla całej ich dyskografii tego wymaga i mus aby w końcu klamrą zacząć domykać ten wieloletni zbiór muzycznych perełek. Będzie odrobinę szerzej niż zwykle i mam obawę, że dla równowagi mniej merytorycznie, ale daje gwarancję że na pewno maksymalnie subiektywnie - bez jakiegokolwiek poddawania się sugestiom otoczenia, które w naturalny sposób starają się zawsze z uporem oddziaływać na osobiste preferencje, a potem "prywatną" opinie. Sprawa w tym momencie jest dla mnie prosta - Introduce Yourself kręciłby się u mnie zdecydowanie częściej, gdybym był na dłuższą metę w stanie zdzierżyć tą osobliwa manierę Chucka i może gdybym po dwójkę sięgnął zanim wpadłem na kultowe Angel Dust i King for a Day... Fool for a Lifetime - gdzie co by tu nie próbować ubierać w eufemizmy Mike rozpierdolił (nie wiem czy tak się jeszcze mówi) SYSTEM! No sorry, ale jakby Mosley nie był swego czasu na tle ówczesnych wokalistów rockowych wyrazisty i jakby nie starał się swoje wokalne niedostatki przekuć w barwne intonacyjne walory, to nie miał człowiek startu do Pattona. To wszystko jest jednak znacznie bardziej skomplikowane niżby się wydawało, bo jak na ironię kiedy WIELKI Mike "wyrugował" z interesu Chucka, to na The Real Thing wyraźnie jego styl ekspresji, przynajmniej w kilku numerach starał się kopiować. Potem jednak, kiedy sam się (prawdopodobnie-spekuluje) zorientował jakim k**** potężnym potencjałem dysponuje, to odpalił na poważnie - daleko z tyłu pozostawiając pamięć po czasach Mosley'a. Powyższa w ch** skomplikowana rozkmina jest wynikiem wieloletniego boksowania się z opisywanym materiałem i nie stanowi mimo wszystko książkowego przykładu straty czasu, chociaż prowadzi uparcie do punktu wyjścia. Bowiem cobym nie kombinował, to w przypadku Introduce Yourself oprócz archaicznego brzmienia tylko o frontmana chodzi - muzycznie przecież to idealny podkład pod WIELKI The Real Thing.
P.S. Pisałem szybko, więc wyszło niedbale. Nie jest mi jednak wstyd.
P.S. Pisałem szybko, więc wyszło niedbale. Nie jest mi jednak wstyd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz