poniedziałek, 3 czerwca 2024

Civil War (2024) - Alex Garland

 

Może nie dosłowna i wzorcowo typowa postapokalipsa, ale na miarę zakładanego obrotu spraw (w jak przyjęło się uważać regionie nietykalnym wojennie), to rzecz jak najbardziej na miarę apokalipsy, bo jeżeli (nabieram głęboko powietrza i na jednym wzniosłym wydechu piszę) fundament demokracji współczesnej się wali, to co niby miałoby powstrzymać reakcję łańcuchową jaką wywoła. Ameryka w stanie wojny domowej, znaczy podejrzewam jeden z największych koszmarów cywilizowanej polityki globalnej, być może scenariusz nieprawdopodobny jak mogło się jeszcze do niedawna wydawać, a nie wydaje się już teraz przez wzgląd na konteksty grubego ataku trampowskich świrów na Kapitol, czy ogólnie podziałów bardzo wyraźnych w obrębie kraju, który praktycznie to gdyby nie autonomie federalne, to byłoby aż dziwne, że się jeszcze nie podzielił czy wręcz rozpadł. Civil War sprawia wrażenie obrazu katastroficznego, chociaż piorą się w końcówce jak na prawdziwej wojnie, ale jak to wojna w Stanach i to w dodatku ZJEDNOCZONYCH? Moda jest teraz by w kinie takie około apokaliptyczne tematy podnosić i kilka lepszych lub głośnych zwyczajnie rzeczy ostatnio nakręcono, a Civil War na tle tychże wypada bardzo przyzwoicie, w porywach wręcz doskonale, kiedy aktorstwo wyśmienite z mocnymi momentami (Kirsten Dunst), a realizacja w rytmie raczej interwałowym i z kombinacjami ujęć o wymiarze bardzo symbolicznym - jakby na nie nie patrzeć jako części większej naturalnie, o wymiarze quasi metaforycznym całości. Wojna czy nie wojna, a przykładowo przyroda robi dalej to co do niej należy i żadne walki nie zmienią jej cyklu, tak jak zwyczajność dotychczas często nie doceniana, w nowych realiach (jest pewne) obudzi uczucie, że się coś straciło, przeoczyło, uznało błędnie za bezwarunkowo trwałe. Mnóstwo tutaj w wymiarze metaforyczno-alegorycznym podobnych małych rzeczy nabierających siły oddziaływania gigantycznych rozmiarów zdarzeń i przeżyć ze sobą symbolicznie powiązanych. Fragmentów ilustracyjnych podbijanych muzyką, która zawsze jest ważna, a taka kapitalna, z drugim dnem jeszcze dla zbudowania atmosfery ważniejsza, jak i wątków odnoszących się do ludzkiego wymiaru tragedii jaką nieodmiennie jest konflikt niosący ze sobą ofiary i siła z jaką takie wydarzenia odbierają nam odruchy człowieczeństwa, tudzież w innych przypadkach przecież takie na adrenalinie jednak bezinteresownie szlachetne wyzwalające. Tak na pierwszy rzut oka Civil War to wspomniane postkapitalistyczne kino drogi, ale głębiej pod powierzchnią poważna społeczno-polityczna rozprawa na temat kondycji człowieka w postświecie obrazkowych krótkich komunikatów bez przypisów, takoż iluzoryczności poczucia bezpieczeństwa, instynktów i pokus jakie są częścią tej zwierzęcej, nastawionej na przetrwanie ludzkiej natury czy manipulacji pod wpływem nowoczesnych, niby skomplikowanych ale w zasadzie prostych, bo przede wszystkim powszechnych metod i narzędzi, gdzie prym wiedzie bezczelne kłamstwo i wykorzystywanie bałaganu informacyjnego - nieodporności na uleganie teoriom spiskowym, bądź też żerowanie na banalnej, zwyczajnej ludzkiej głupocie. Głupocie najbardziej szkodliwie przypisanej do kompletnego odklejenia idącego pod rękę z patologicznie przegiętym wysokim, bezkrytycznym mniemaniem o sobie. Film ostrzenie też - bo zapewne sporo Amerykańców go obejrzało, a że potrafi poniekąd wstrząsnąć to daje słowo, choć nie dam słowa iż sprzeda płaskiego jaki obudzi totalnie nieodpowiedzialnych radykałów, szczególnie tych których ojczyzna w obrębie terytorium przez stulecia impregnowana na wojenny horror.

P.S. Garland to nie jest taki pierwszy lepszy, czy z brzegu reżyser, jakby nie patrzeć krytycznie na (uwaga spłaszczam temat) pod publiczkę zrealizowaną, potencjalnie mega kasową Anihilację czy z zupełnie innego bieguna przekombinowany, dotychczas ostatni jego, dziwaczny po prostu jak cholera Men. Ja wciąż bez względu na powyższe wierzę w możliwości człowieka, gdy pamiętam doskonalą Ex Machine. Nie jest bowiem Garland reżyserem zwyczajnie nijakim i zawsze odnajdzie się w przegródce twórców nietypowych, w swoich produkcjach widzowi pod krytyczny mniej lub bardziej osąd poddając swój autorski sznyt, w różnogatunkowych formułach udostępniany. Civil War jest jakiś, ale wciąż nie jest tym na co od Ex Machiny w wykonaniu Garlanda czekam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj