Potrzebowałem chwili by dostrzec w Post Pop
Depression, czyli owocu twórczej współpracy dwóch tuzów
rockowej sceny w osobach Iggy’ego Popa i
Josha Homme’a wartość przy pierwszych kontaktach pewnie z premedytacją ukrytą
pod zasłoną prostych brzdąkań. Jak skomentowałem tuż po premierowym odsłuchu,
co ze wstydem przyznaje – nie słyszę tutaj wyraźnych kompozycji tylko jednolitą pozbawioną wyrazistości bryłę. Dopiero z czasem ta nijakość przybrała cechy
doskonale zaaranżowanych piosenek, posiadających z osobna swą własną tożsamość.
Break Into Your Heart (niby knajpiana posępna ballada), Gardenia bujająca
klimatem nasuwającym skojarzenia z twórczością Bowiego, lekko orientalizującą
American Valhalla z podniośle wyśpiewanym refrenem i In the Lobby z jazgotliwym charakterem. Dalej galopujący z gracją Sunday z niemal filmowym
tematem w finale, westernowy Vulture, wokalnie zjawiskowy, mocno doprawiony
gitarowym soundem made in QOTSA German Days oraz tuż przed finałowym transowym Paraguay,
Chocolate Days za sprawą chórków wyraźnie przywołujący ostatni album Arctic
Monkeys. Powyżej w szczegółach, poniżej w ogóle. Bez napinki z luzacką blazą i
refleksyjnym przy szlugu paplaniem – taki surowy, garażowy rock z nostalgii posmakiem. Album, który w moim przekonaniu idealnie odnalazłby się w roli ścieżki dźwiękowej do jednego z obrazów Quentina Tarantino. Brawa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz