Niejednokrotnie dawałem do zrozumienia, że biografie pochłaniam namiętnie i niemal bezkrytycznie je oceniam. Uwielbiam je
szczególnie, gdy postać na warsztat wzięta jest niejednoznaczna, a reżyser
wespół ze scenarzystą potrafią doskonale te skrajności uchwycić. Nie ma co
ukrywać, że Taylor Hackford adaptując na potrzeby filmu fabularnego życie tak
wybitnej persony jaką Ray Charles, miał zarówno niezwykle bogaty materiał
wyjściowy ale i świadom był ryzyka, iż tak charakterystyczna postać z tak
niezwykłym życiorysem może niestety przerosnąć jego możliwości. Szczęśliwie
ambitny projekt nabrał formy na tyle ciekawej wizualnie i merytorycznie, że
stał się dla mnie jednym z wielu doskonałych przykładów sztuki filmowej
łączącej skutecznie kino treści i formy. Wspaniale czuć tutaj aurę jaką wokół
siebie Ray Charles Robinson rozsiewał, a ojcem sukcesu niewątpliwie kapitalny w tej roli Jamie Foxx.
Doskonale stopił się z rolą oddając wyjątkowo autentycznie całą gamę osobliwych
cech charakterystycznych dla Ray’a Charlesa. Mimika, sposób mówienia, gesty i
zewnętrzne cechy nie tylko z samym kalectwem związane. Osobowość skomplikowana,
przez segregacje rasową zahartowana, za młodu dotknięta tragediami i dramatami.
Pełna charyzmy i siły, ale i skażona słabościami, które przez wiele lat ciążyły
na życiu rodzinnym i kładły się szerokim cieniem na etycznej ocenie
postępowania muzycznego geniusza. Bo osobę Ray’a Charlesa pomimo moralnych upadków i wzlotów przede wszystkim co naturalne, spostrzegam jako wybitnego
kompozytora i wokalistę, który posiadał słuch idealny, niezwykłe poczucie
rytmu, wrodzony talent i nabyte doskonałe umiejętności. Stworzył swoją autorską szkołę
aranżacji spajając w przesiąknięte emocjami kompozycje szeroki wachlarz
inspiracji począwszy od rdzennego bluesa, gospel, swingu, jazzu, wreszcie po
nowoczesne spojrzenie na rock’n’roll. Tak jakby choroba pozbawiając go wzroku
dała mu w zamian dar, który z roli substytutu przedzierzgnął się w istotę jego
życia. Cytując słowa jego żony – najbardziej kochasz muzykę, nic nie jest od niej dla ciebie ważniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz