środa, 7 listopada 2018

First Reformed / Pierwszy reformowany (2017) - Paul Schrader




Niespodzianek wór całkiem pokaźny w przypadku First Reformed został otwarty i dość obficie z niego zaskoczenia się posypały. Między innymi obsada i po raz kolejny ostatnio, co cieszy i do aktora wbrew wcześniejszym krzywdzącym stereotypom przekonuje, doskonały w zupełnie innej od dotychczasowych kreacji Ethan Hawke. Przede wszystkim jednak osoba reżysera, która okazała się wbrew moim przeczuciom, nie młodym debiutantem, a wiekowym, bo 72-letnim weteranem znanym wszem i wobec jako między innymi scenarzysta takich uznanych dzieł jak Taksówkarz, Wściekły byk, Wybrzeże Moskitów czy także reżyser Prywatnego piekła, gdzie kapitalnie swego czasu relację ojcowsko-synowską zagrali Nick Nolte i James Coburn. Ponadto produkcja sygnowana logiem coraz bardziej popularnego i cieszącego się bardzo dobrą opinią Studia A24 oraz jeszcze kilka detali, o których poniżej wspomnę, a które finalnie sprawiły, że obejrzałem obraz, który z pewnością na dłużej zapamiętam. Stąd etapowo poznając dość wykluczające się pochodzenie First Reformed, w postaci reżysera i zespołu producenckiego, jak i dodając do powyższej (użyję słowa mocnego) dychotomii ciekawy pomysł i intrygującą formę wizualną, pozostaje w sporej konsternacji. Oryginalność w filmie Paula Schradera sięga do twórczego wykorzystania klasycznej wizualnie konwencji i już pierwsze artystyczne ujęcie z mocno stylizowanymi na kino z głębokiej przeszłości napisami początkowymi i całość zamknięta w formacie obrazu 4:3 nastroiły mnie bardzo optymistycznie - dając jak się okazało niepłonną nadzieję na kino zrobione ze smakiem i finezją. Przeważają w nim znakomicie zaaranżowane statyczne długie ujęcia (praktycznie wyłącznie takie z nieruchomej kamery), a kompozycja obrazu i treści daje poczucie obcowania ze sztuką wizualnie przemyślaną, spójną i stroniącą od taniego efekciarstwa. W tym dla oka przyjemności paleta barw stonowana idealnie dopasowana zostaje do formuły kina filozoficznego, a kapitalne zbliżenia twarzy genialnie grających mimiką aktorów daje złudzenie prześwietlenia stanu ducha operatorską finezją sprowadzoną do technicznego minimalizmu. Bez muzyki z tła, w sterylnej konwencji zatopioną ascetyczną gatunkową perełkę otrzymałem - takie całkiem inspirujące kameralne kino dla ambitnych myślicieli, analitycznych filozofów czy cierpiących katusze egzystencji w bezideowym i zakłamanym świecie wrażliwców. Kino specyficzne i nie dla każdego zjadliwe przez fakt uciekania w filozoficzne teoretyzowanie, w szerokim pryzmacie zjawisk od ekologii do metafizyki. Kino może faktycznie w kilku fragmentach nazbyt bujające w obłokach, jednako z prostą, niepodlegającą dyskusji puentą, że oto otrzymaliśmy z boskich rąk raj, a przez własną pychę uczyniliśmy z niego piekło i z zasadnym przez wzgląd na fakt powyższy pytaniem, czy Bóg nam ten akt wandalizmu wybaczy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj