Trochę świrusów w
filmie Gusa Van Santa, w ekscentrycznej formule, z odjechanym aktorstwem o
spieprzonym przez dorosłych dzieciństwie i reperkusjach powodujących
długofalowe zaburzenia. O męskich prostytutkach z zepsutego świata, bez
perspektyw i możliwości wyrwanie się z tego psychicznego i fizycznego
więzienia. O spieprzonym życiu już na starcie, o utraconym rozwojowym
fundamencie, o dramatycznym poszukiwaniu
tożsamości. O ludziach marginesu płynących pod prąd, instynktownie czy z
wyboru. Film trudny do polubienia i w moim przypadku właśnie tej większej
opartej na zrozumieniu treści i formy sympatii niestety nie jestem mu w stanie
okazać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz