Jeśli był to zamierzony pastisz kina z dreszczykiem, tudzież niezobowiązująca, aczkolwiek dość inteligentna zabawa konwencją to tak. Natomiast jeśli było to w stu procentach na serio, to absolutnie nie, gdyż właściwie bardzo dobrze zagrany horrorek z przeforsowanym scenariuszem i żenującym poziomem twistem (forma, nie treść!) z kategorii tych wielokrotnie już wykorzystanych, bardziej mnie rozśmieszył niż przeraził. A obawy były, że to może być kino grozy, które rozbudzi we mnie lęk i rozpęta przede mną straszliwe wizje przejścia pośród mroku z sypialni do toalety, a misja ta przez wzgląd na potwornie rozbudzoną wyobraźnię będzie skutkowała być może popuszczeniem w drodze. ;) Niestety nie, nie, nie i jeszcze raz nie, chociaż pierwsze może z trzydzieści minut seansu nie zapowiadało, że strach będzie miał tutaj tylko wielkie oczy, a po zakończeniu projekcji nastąpi chwilowy atak wewnętrznego śmiechu i konsternacja z pytaniem, czy ktoś tutaj fajnie zażartował sobie z klasycznie szablonowego horroru, czy może odleciał za wysoko w megalomaniackim przekonaniu, że podkręcenie scenariusza do poziomu przesadzonego zakręcenia przyniesie efekt intelektualnego zaskoczenia. Mnie akurat taka formuła nie wkręciła, lecz nie zakładam w swojej dość rozwiniętej arogancji, że kogoś wkręcić nie może. Zwłaszcza, że podobało mi się szczególnie to przekorne i otwarte podejście do kwestii wyjaśnienia zjawisk paranormalnych - podejście idące pod prąd większości tych forsowanych w tego typu kinie gatunkowym. Jeżeli dodać do niego świadome zdystansowanie twórców Ghost Stories oraz naprawdę cieszącą wzrok serię świetnych oldschoolowych plakatów, to w sumie przez powyższy pryzmat obraz nabiera całkiem ciekawego, a z pewnością niebanalnego oblicza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz