Jak zdążyłem się już przekonać, Król jest skrajnie oceniany - od
zachwytów po ostrą werbalnie i osadzoną na historycznej „prawdzie” krytykę.
Mogę postarać się zrozumieć ubolewania często histerycznych historyków nad
nieścisłościami, tym bardziej koneserów literatury klasycznej nad (jak to
barwnie ktoś ujął) „spauperyzowaniem” Shakespeare'a, lecz owo kurczowe przywiązanie do faktów
i języka w moim przekonaniu fanatycznie zmienia optykę, odciągając uwagę od istoty. Być może manifestuje w tym
miejscu swoją ignorancję, tym samym zasługuję na publiczną naganę, być może też straszliwie błądzę interpretując zamiary i motywacje
ekipy kierowanej przez Davida Michôda, ale ponad powyższe przekłamania i
uproszczenia stawiam podstawowy walor dobrego kina, który w tym przypadku
zdominował i odwrócił moją uwagę od dyskusyjnych kwestii pragmatyczno-formalnych.
W moim przekonaniu Król to doskonały przykład produkcji, która unikając banalnych
rozwiązań uatrakcyjniających jej odbiór oraz jednocześnie nie zapuszczając się
w rejony całkowicie odbierające jej atrybuty przyswajalności, przez szersze niż tylko
ograniczone do elit intelektualnych forum, uzyskała gigantyczną siłę
oddziaływania przede wszystkim przez genialnie zbudowany niepokojący klimat. Film
stoi mistrzowską stroną wizualną i przejmującym muzycznym tłem, ponadto
ascetycznie sączona ponura narracja i konsekwentnie generowane napięcie, przyczynia się
znacząco do uzyskania wręcz hipnotycznego efektu. To historyczny thriller polityczny (inaczej brawurowe strategicznie szachy w świecie władzy) i równocześnie symetrycznie, kostiumowy dramat
psychologiczny - innymi słowy kronika przerażających przemian osobowościowych, dostosowujących główną postać do oczekiwań związanych z zajmowaną pozycją.
Mrożący krew w żyłach seans, w którym okrucieństwo tkwi w ambicjach i urojeniach, wespół usypujących
fundament dla potencjalnego obłędu. Kapitalnie zagrana (naturalnie Chalamet, Edgerton, Pattison, Mendelsohn), potwornie
smutna epicka opowieść o brzmieniu władzy i cenie wojennej pożogi, z silnie stężonym i sugestywnie wyeksponowanym złem czającym się w mroku ludzkich żądz. Ale to tylko opinia osoby, która swego dawno minionego czasu na lekcjach historii średniowiecznej i literatury klasycznej bujała w obłokach zafascynowana rozrywkowym kinem przygodowym. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz