Współczesny specjalista
od kinowych adaptacji klasycznej literatury, uznany też za wyjątkowego fachowca
od sprzedawania szekspirowskiej poetyki w filmowej formule powraca. Powraca w
doskonałej formie i nie jest to moje naciągane presją profesjonalnej krytyki
przekonanie, tylko pomimo całkiem wyraźnego zdystansowania do literatury
uznanej za klasyczną, me osobiste uznanie, wiążące się z okolicznością fundamentalną,
że to miast oryginalnej sztuki napisanej archaicznym piórem szekspirowskim,
historia oparta o biograficzne wątki ze schyłku życia dramaturga. Może też ze
względu na zgrabne łączenie wątków pisarskich z fabularną interpretacją faktów
z życia renesansowego mistrza, tudzież może w tym dostrzegam atrybut przesądzający,
iż wizualna perfekcja sprowadzona do detalicznej precyzji scenograficznej (szczególnie,
gdy światło dzienne gaśnie, a akcja przenosi się w oświetlane płomieniem świec
i ogniem w kominku wnętrza), wprowadza do opowieści magnetyczny mrok, a
szlachetny wciąż język i wytrawne aktorstwo budują wspólnie gęstą atmosferę i inteligentną
dramaturgię bogatych erudycyjnie i zdobnych w błyskotliwość dialogów. Bo zaiste
życie pisze najlepsze scenariusze, a człowiek w swojej wyobraźni je parafrazując
i przeformułowując tworzy ich przemyślane klony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz