Dwie naprzemiennie opowiadane historie w jednym filmie. Dokładnie różne wizje scenarzystów, tudzież dramatopisarzy - wychodzi chyba na to samo? ;) Dwa odmienne spojrzenia na losy jednej postaci - ta z gruntu oraz z finałem komediowa i ta równolegle dramatyczna. Zaiste całkiem ciekawe, zaiste nawet pozbawione większego banału i na poziomie dialogów jak można było w ciemno stawiać kapitalnie rozpisane. Jednak w pełnym wymiarze i w porównaniu do największych dzieł pogrążonego niemal na okrągło w twórczej pracy Allena wyszło przeciętnie. Nie wszystkie tym razem gwiazdy zaangażowane to najwyższa pólka, a ciężar robienia show oprócz sprawnie kreującej dwie role Radhy Mitchell, oczywiście w swoim stylu przyjmuje Will Ferrell. Cóż chciał mi dzięki tej przypowiastce Woody Allen powiedzieć, to chyba dość jasne. Życie plecie i przeplata, w życiu na ogół zawsze trochę zimy, odrobinę jesieni, także sporo wiosny i też lata. Najwięcej jednak w kształtowaniu naszego losu ma ma do powiedzenia, punkt widzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz