wtorek, 30 kwietnia 2024

Hair (1979) - Miloš Forman

 

Chciałbym napisać i pewnie gdyby nie genialny Jojo Rabbit byłbym się powahał, iż Hair, to najbardziej oryginalny filmowy manifest antywojenny, choć w sumie w kategorii film śpiewany, oprócz Kabaretu nie bardzo przychodzi mi do głowy jakakolwiek dla niego konkurencja - taki ze mnie ignorant w musicalowej niszy. Wypasiony spektakl muzyczny, przeniesiony bodajże na ekran kina z broadway’owskich scen. Mega przebój z wiecznym hymnem Age of Aquarius pokolenia dzieci kwiatów oraz najbardziej rozpoznawalną rolą niedawno zmarłego Treata Williamsa, gdzie rządzi znakomita choreografia, świetnie wirująca w muzycznych fragmentach kamera, ale też najzwyczajniej i elementarnie kawał kina z przesłaniem oprócz oczywistego serca - prawdę mówiąc pomimo wszystko, chyba jednak bardziej niż antywojennego, bo konfrontującego stare z nowym, a może snobistyczne czyli klasowe z anarchistycznym, w znaczeniu młodym. Stereotypowa konserwa kontra wyidealizowani bohaterowie, hippisowska kontrkultura, rewolta obyczajowa, dość grubymi nićmi szyte wątki oraz puenta przewrotnie dramatyczna. Lekko psychodeliczny, całkiem nawet obrazoburczy, z istotnym udziałem wykorzystującej przenośnie symboliki, bo Forman to nie był reżyser od sztancy, tylko artysta pełna gębą, ze swoją może nie zawsze schematycznie przyklejoną, ale tym bardziej interesującą etykietką, bo dopasowaną do formuły dzieła, tak samo jak ją (tą formułę) kreującą. Pewnie zupełnie inaczej by to "kudłami epatowanie" wyglądało, gdyby od producentów pierwotną propozycję przyjął zajęty wówczas George Lucas - ale czy byłoby to wtedy tak emocjonalnie wdzięcznym i tak całkiem przebiegle alegoryczno-metaforycznym epitafium dla w roku 1979, już wyblakłej utopijnej kontrkultury, to nie sądzę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj