poniedziałek, 1 kwietnia 2024

Fange - Perdition (2024)

 

Co zrobię, nic kompletnie nie zrobię, że mnie się metalowe darcie ryja po francusku już po kres z takim dawno już zapomnianym, choć bodaj wciąż nagrywającym Misanthrope się kojarzy, ale myśl tą już chyba przy okazji rozkminki w temacie ubiegłorocznego longa Fange (Privation) rozwinąłem, więc koniec tego tematu. Tematu jednak całkowicie zarzucić nie mam zamiaru, bowiem to co Fange na nowym krążku proponuje, to zasługuje na uwagę i przykładowo tak fanów bliskich mainstreamu Fear Factory, czy Strapping Young Lad, ale absolutnie proszę nie mieć do mnie pretensji, jeśli Perdition ktokolwiek odbierze jako dość dalekie od wspomnianych, ale tak zdobywa się przecież uwagę dla ekip interesujących i odważnie eksplorujących całkiem nowe rejony muzyczne, że je się zestawia z tymi oczywiście znacznie bardziej rozpoznawalnymi, więc gdybym napisał, że jeśli szanujesz człowieku krajanów Fange z Gojiry, to być może i pozwolisz się wkręcić w Perdition właśnie i Privation także. Obydwa (te akurat znam) mogą być śmiało uznane za albumy tak metalowe jak i industrialne, chociaż ich mechanika i rytmika bardziej marszowa niżby wielu innych drużyn rzeźbiących w nucie mocno odhumanizowanej pokroju Ministry dajmy na to - znów sztandarowo porównuję. :) Fange na Perdition bywa potwornie ciężki, niemal przybijający słuchaczowi łeb do gleby, ale pośród totalnie dalekich od przebojowości numerów, można tu także natknąć się na fragmenty lub całe kompozycje silniej podporządkowane piosenkowej charakterystyce, choć mówienie o przebojowości czy chwytliwości kiedy mielą równo i epicko podbijają klimat, nie bardzo można uznać za opisowe trafianie w setkę. Jestem pewny że za pierwszym podejściem, jeśli gust człowieka nie jest ekstremalnie i deklaratywnie ugruntowany very heavy dziwadłami z szorstką elektroniką, to może odrzucić, bowiem nie trudno się taką estetyka zmęczyć, ale kiedy spojrzy się głębiej i częściej pozwoli na tenże wgląd w Perdition, to raz nuta staje się  ekstrawagancko-odurzająca, a wręcz na swój sposób milusia i ja uznaję się za przykład takiego właśnie zamraczania do wręcz upajania, a startowy Césarienne Au Noir, Toute Honte Bue czy Foudres Fainéantes zapętlam kilkukrotnie, bo one akurat najłatwiej serce mogą sobie zaskarbić i myślę teraz sobie, że Perdition nawet bardziej niż do fanów wyżej wspomnianych, to może dotrzeć do typów zapatrzonych w Cult of Luna, bo to szerokie zjawisko muzyczne - że wymienię chaotycznie słyszalny tu metal progresywny, sludge metal, atmospheric metal, post hardcore, czy nawet szczątkowo gothic metal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj