Film wielka realizacyjna katastrofa, bo podobno (wymienię na jednym wydechu) nadwaga, prawie atak serca i okres zdjęciowym wielokrotnie przekraczający założenia, a jednak finalnie dzieło ikoniczne i jak to w sumie nierzadko bywa, kiedy wszyscy zaangażowani niemal doprowadzeni do ostateczności, to powstaje coś co wykracza poza początkowe wyobrażenia. Wręcz obraz zdumiewający, bo scen tu niemożliwych by nie zostały po seansie zapamiętane w brud i to scen, jakie zgrozy nie szczędzą, a i spektakularnością epicko widowiskową często nie mają sobie w podobnych dziełach równych, choć arcydzieł wojennych kinematografia amerykańska nie poskąpiła, jednak dramatyzm tych najbardziej sztandarowych (Pluton, Urodzony 4 lipca, Ofiary wojny, czy z innej beczki drugo-wojennych majstersztyków) z różnej, zdecydowanie nie groteskowej kategorii. Bowiem Czas Apokalipsy jest poniekąd właśnie groteskowy, bo zwiera w jednym kompletny brak logiki rzeczywistości wojennej, z totalnym realizmem psychologicznych mechanizmów i miesza je dodatkowo w gęstym sosie tak błyskotliwie sugestywnego antywojennego manifestu, jak i tragizmu w połączeniu z komizmem, czy piękna z brzydotą, wymykając się sztywnym najczęściej regułom kina wojennego. Będący luźną adaptacją Jądra Ciemności Josepha Conrada, okazał się kontemplacyjnym majstersztykiem, z porywającymi zdjęciami i ujęciami wstrząsającymi i możliwą do krojenia zawiesiną napięcia i lęku. Studium obłędu o dwóch obliczach, dwóch głównych postaci i chyba nikt nie ma wątpliwości, iż prawdziwy, choć zapewne przesadnie artystycznie mroczny pod względem dziwacznej rzeźnickiej natury obraz wojny od środka. Wojny prowadzonej przez niczym z horrorów błaznów, skrzyżowania cyrku i krwawej łaźni, z idealnie spasowaną epicką wagnerowską i psychodeliczną doorsowo-stonesową nutą. Nie znać wstyd – znać, a nie zrozumieć, bardzo k**** możliwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz