Ira Sachs rzadko i jak już to bez zachwytów i może z tego powodu przemknąłbym obok Przejść obojętnie, gdyby nie obsada, bowiem Adèle Exarchopoulos często bardzo bardzo i partnerujący jej kolesie (Franz Rogowski i Ben Whishaw) jak kojarzę też zawsze poziom aktorski intrygujący, a i ten niekonwencjonalny trójkącik w temacie może zwrócić uwagę. Postąpiłem więc właściwie, gdyż film to taki jaki sobie wyobrażam kiedyś myślę o opowiadaniu w gruncie rzeczy subtelnym o latach ze sobą bycia, uczuciach - zazdrości i miłości, o rozterkach. Mimo że jak się okazało spodziewać tu należy, też bezpośrednich fizycznych scen i jeszcze bardziej odważnego aktorstwa, co uważam w tym pierwszym punkcie znacząco popsuło ten wspomniany powyżej duchowy sens i pewnie skazuje go na zejście na margines w dyskusjach, bo przecież to faceci tu wprost spółkowali. Ale nie ważne, nie ważne - mimo że wiadomo! Ważne jest to o czym ja powyżej i istotne konteksty, także te iż paryska artystyczna bohema, to zepsute zachodnioeuropejskością (a fe) środowisko w którym żyją postaci tego leniwego dramatu. Bohaterowie w związku homoseksualnym i między nimi kobieta, stąd żyje się tu raczej na lajcie, z naciskiem na potrzeb ducha i ciała celebrowanie, bo namiętności czy dzikie seksy w obuwiu dają spełnienie. Tyle że w przypadku centralnej postaci Tomasa, też irytująca hipsterska drama, a silniej jeszcze szczeniacka nieodpowiedzialność za własne decyzje i czyny powodowana patologicznym egoizmem, narcyzmem i ogólnie na uczucia innych zaślepieniem, więc typ sobie zasłużył na ten finał na jaki zapracował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz