Bardzo porządne, wydaje się że też bardzo wiarygodne polskie kino, przywiązane do elementarnych w nim, klasycznych wartości, rzeczowości ponad artyzmem. Co dodatkowo podnosi notę tej i tak samej w sobie emocjonalnej historii z kapitalną rolą Eryka Lubosa. Można się wzruszyć i można mu uwierzyć, bo gość ma w sobie ten autentyzm, warunki i świetnie radzi sobie z przykuwaniem uwagi nietuzinkową aparycją dzikusa ze złotym serduchem, mimo że towarzyszą mu nie mniej urokliwe i zasługujące na oklaski dwie młode damy. Taki rodzaj naszego swojskiego kina ma u mnie pierwszeństwo - nie przekombinowane, nie nabite megalomańsko ambicjami artystycznymi ani intelektualnym arcy irytującym prze-sadyzmem. Być może nie jest porywające, bo niewiele tu może ekscytować, ale ten równy quasi balladowy rytm, charakter eksponujący szlachetny wymiar prostoty życia i tradycji, jak i scenariuszowego mierzenia się z wyzwaniami oraz sporo ucieczek w kierunku refleksji może zaskarbić sympatię widza i moją zaskarbił, a że na koniec rozwój wydarzeń finalnie uległ prostocie happy endu, a wpierw przyjął dość prowokacyjny charakter, to już inna, ta chyba podszyta ukraińsko-polskimi animozjami historyczno-histeryczna, mało zabawna ale pouczająca w rzeczy samej (nie)bajka - jeśli dobrze intencje twórców przejrzałem. Nie wiem - niekoniecznie mogłem w interpretację tego wątku się wstrzelić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz