Jakiś czas temu jeden z dających
się jeszcze oglądać kanałów telewizyjnych dał mi szanse na trzecią konfrontacje
z Miastem gniewu. I możliwość ta upewniła mnie w przekonaniu, iż obraz to który
z każdym seansem nabiera coraz większej głębokiej wartości i pozwala zrozumieć
skąd to oscarowe docenienie. Popularny ostatnio model mozaiki, atrakcyjna jego
forma dająca spore możliwości twórcom w tym przypadku karmiona rozprawą ze
stereotypami, paradoksalnie tymi uprzedzeniami i schematami przepełniona.
Jednak z pozoru oczywistości zawarte w obrazie podane sugestywnie za pomocą
szerokiej palety bohaterów, którzy wzbudzają emocje, początkowo wyraźne sympatie
i antypatie z czasem poddawane w wątpliwość. Wraz z bogactwem wątków lub może
z jednym wątkiem z licznych perspektyw otoczonym pełną gamą detali z
życia - to dla jednego seansu zbyt wiele. Trzeba czasu na dogłębne zapoznanie się
z obfitą treścią finalnie sprowadzoną do szablonowej historii, jednak w
kapitalny sposób ukazującą model wielokulturowości napędzany stereotypowym
postrzeganiem sąsiadów, którzy w rzeczywistości pomimo wyrobionej doświadczeniami
lub mitami o nich opinii są dla bohaterów obcy. Można by pokusić się o wniosek,
że wiemy o innych (chcemy tak naprawdę o nich wiedzieć), tylko to co nie burzy
pewnego schematu w którym przychodzi nam egzystować. Rozwijająca się
systematycznie, zazębiająca historia podkreślana wyrazistą choć oszczędną
treścią muzyczną jest podstawą do stopniowego burzenia skostniałego szablonu
powiązanego z nacją, kolorem skóry, pozycją społeczną czy religijnymi
przekonaniami. I choć to banalne i przewidywalne, a finałowe sceny odrobinę
przesadnie naciągane, zabieg ten pozwala zrozumieć sens przesłania, a polskie
tłumaczenie tytułu z perspektywy trafnie uzmysławia, iż miasto gniewu to
metropolia pełna nieufności, frustracji, żalu, hodowanych latami uprzedzeń i
schematycznego spostrzegania. Natomiast oryginalny "Crash" to wyłącznie pretekst do
złamania stereotypowych przekonań. Ci sami ludzie w różnych okolicznościach
zdolni do zaskakujących postaw, a końcowy morał tak prosty, oczywisty lecz
nadal w otaczającej rzeczywistości z rzadka funkcjonujący. Nie oceniaj książki
po okładce i nie wrzucaj tych co cię otaczają do szuflad i przegródek choć to
takie proste i praktyczne. Niestety ułatwiające życie tylko pozornie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz