Minimum słów, maksimum treści w formie ze smakiem wystylizowanej zawarte. Retro format obrazu i czarno-biała estetyka wizualnie w autentycznej manierze odtwarzająca szary, monotonny PRL-owski klimat plus kontrowersyjna tematyka, czyli przepis na artystyczne kino ze społeczno-politycznym sznytem. Krótko i na temat, jednako tylko i wyłącznie dla określonej grupy odbiorców, gdyż ta minimalistyczna natura obrazu Pawła Pawlikowskiego zamiast podawać na tacy jasno sprecyzowaną lekcje historii, puentą oklepaną klamrę dla treści zaserwować, pod prąd idąc mitologiczną bohaterską retorykę narodową po części podważa. Taka postawa, więc w oczach ślepych niewolników patriotycznych aksjomatów na laicką ekskomunikę go skazuje, jednocześnie dla racjonalnych, wolnomyślicielskich kręgów stanowi ona odważną próbę symbolicznego rozliczenia ze skomplikowaną historią ojczyzny. To właśnie dla tej grupy obraz będzie materiałem wartościowym, bo otwiera pole do dyskusji zamiast w jednoznacznych, obrażających logikę i znajomość ludzkiej natury szablonach skomplikowaną przeszłość wbijać w ciasny gorset heroicznego mitu. Czując dumę z działań milionów rodaków w wojennej pożodze ludzkie odruchy zachowujących z odrazą spoglądam na tych co dla pospolitej korzyści osobistej się zaprzedali. Stoję po stronie człowieczeństwa zdając sobie oczywiście sprawę, że wybory w okolicznościach takich wyjątkowo trudne, a ich etiologia złożona! Skromnym zdaniem moim to zdecydowanie udana zwarta próba zmierzenia się z kinem gdzie poprzez mikrokosmos ludzkiej psychiki szeroko spojrzeć można na historyczne oblicze społeczeństwa. To poszukiwanie przez parę bohaterek subiektywnie rozumianego przełomu, jako formy spowiedzi u progu kluczowej decyzji odbieram jako drogowskaz dla kształtu pamięci narodowej. Rozumiem, że trudno godzić się z koszmarem przeszłości, popełnianych błędów czy cynicznych niegodnych wyborów (Wanda) lub wchodzić w życie z poczuciem ciężaru braku odpowiedzi na pytania dotyczące własnej tożsamości czy kierunku dalszej egzystencji (Ida). Tym trudniej zrobić to w wymiarze stadnym! To reżyser myślę nam przekazać pragnie, a że robi to w tak wizualnie wystylizowany sposób, w anturażu autentycznie epokę rekonstruującym, z pieczołowitością i zaangażowaniem przy współudziale ZNAKOMITEJ Agaty Kuleszy zasługuje na uznanie. Kompozycja zaprawdę godna!
P.S. Interpretuje, spekuluje odrobinę we mgle podążam - robię to na własną odpowiedzialność. Sam! Unikam zajadle szczekających architektów masowej obróbki. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz