Rozumiem,
że koneser kina odnajdzie w tym obrazie liczne walory i nimi intensywnie będzie
się podniecał. Niestety nie śmiem siebie tak tytułować, stąd pozować na
zachwyconego Blue Jasmine nie zamierzam. Pozwolę więc sobie na niczym
nieograniczoną szczerość i maksymalnie zwięźle, z przyrodzoną mi
bezpośredniością co myślę napiszę. Jedyny duży plus tej schematycznej produkcji
to świetne aktorstwo z genialną rolą Cate Blanchett na czele. Jednako w przypadku
tej divy hollywoodzkiej wyborna kreacja żadnym zaskoczeniem. Prócz powyższego
cała reszta to nic unikatowego, ot sprawnie nakręcona obyczajówka. Tyle w
temacie, bo po co mam się napinać skoro film to niemal zupełnie bez większej
dla mnie wagi. Jakbym w produkcjach Woody’ego Allena sprawniej się rozeznawał
to możliwe, że drobny wyłom w od lat powielanym szablonie bym dostrzegł, a że
ze mnie incydentalny widz speca od klawego dialogu, to tej innowacyjnej perspektywy nie będzie.
Kropka, a może długi taki, intelektualnie ozdobny wywód? Taki żarcik
inspirowany gadką osobliwych postaci Allena. ;) :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz