Premiera
kolejnego albumu Rival Sons się zbliża, a ja „pomarudzę” o materiale, co nową
kartę w karierze grupy zdołał otworzyć. Na myśli oczywiście Pressure and Time i
zamieszanie, jakie w środowisku retro rocka wywołał. Znak czasu i dowód na siłę
tego wartościowego trendu, jakim powrót do szlachetnego w klasycznej formie
rockowego łojenia, zacumowanie formacji w stajni, co jednoznacznie z ekstremą
kojarzona. Tam Rival Sons swoje miejsce odnaleźli i z tego punktu uderzyli by
finalnie zostać główną siłą napędową retro grania. Czym ekipa ze Stanów tak
skutecznie czaruje, że liderem nurtu została. Ano przede wszystkim oczywiście
samymi kapitalnymi kompozycjami, formą najwyższej jakości jak i wokalnymi
popisami wygibanego Jay’a. Połączeniem rockowego drapieżnego pazura, rytmiki do
bujania zadkiem porywającej z niemal soulowymi, emocjonalnie przebogatymi
aranżacjami. One może i instrumentalnie nieco ascetyczne, bo nie doświadczam
podczas odsłuchu megalomańskiej wirtuozerskiej maniery ocierającej się o
przekombinowane zagrania. Jednako zmysł i wrażliwość muzyczna pozwala Rival
Sons na zamknięcie w prostych strukturach porywających piosenek - bez nadętej
sztuki dla samej sztuki. To walor niepodważalny, immanentny tylko dla tych, co
lata na scenie spędzając do fundamentalnego wniosku dochodzą, iż napisanie
świetnego numeru to zbilansowanie intrygujących rozwiązań i chwytliwości. To ci
goście potrafią i nieomieszkali się tą zdolnością na Pressure and Time
pochwalić! Jedyną wadą niestety czas w jakim album zamknięty, bo te trzydzieści
z okładem minut to zbyt mało. Przelatują kawałki zwinnie i apetyt na więcej
robią. Szczęśliwie do programu dorzucam sobie kilka numerów z poprzedzającej
płytę epki. Tak! Teraz to mam już album idealny, chociaż będąc odrobinę
upierdliwym ten zbyt syntetyczny obrazek kopertę zdobiący efekt nieco psuje,
ale od czego jest jego dużo smakowitsza wersja z winyla. :) Tym podwójnie
udoskonalającym manewrem braki z pośpiechu, a precyzyjnie ujmując z ciśnienia
czasu wynikające, ja autorsko wyeliminowałem. Brawa bije dla siebie i oczywiście
głównych bohaterów tego tekstu. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz