czwartek, 15 stycznia 2015

Eliza Graves / Obłąkani (2014) - Brad Anderson




Na straty spisałem już Brada Andersona, gdyż zamiast ścieżką ewolucji kroczyć, on po równi pochyłej od czasu kapitalnego Mechanika systematycznie się staczał. To co wciskał zupełnie mnie nie przekonywało, zatem decyzja była już prawie stanowczo podjęta! Jednakowoż pewne okoliczności, a dokładnie krótka konwersacja odbyta i rekomendacja tytułu będącego tematem tych kilku zdań refleksji, przekonały mnie, aby ostatnią szansę dać temu Panu. Szczególnie, kiedy bliżej zapoznałem się z detalami obrazu i skonstatowałem, że na warsztat wziął Pan reżyser tekst Edgara Allana Poe. To mnie ostatecznie przekonało i do seansu zasiadłem. Co w tym miejscu dalej napisać, kiedy analiza materiału poglądowego do rozczarowujących wniosków finalnie prowadzi, bo Eliza Graves nic poza zręcznie, aczkolwiek prostacko rzemieślniczo wystylizowanej historii nie oferuje. Dodatkowo jeszcze przekombinowanej (ach co za twist), aby wrażenie przewrotnością fabuły zrobić. Tyle że ona zamiast zaskakiwać, drażni banałem opakowanym w sztampową formę. Nie wiem na ile scenarzyści podrasowali opowiadanie E. A. Poe względem oryginału, ale zakładam, że trochę tej ingerencji było – może kiedyś dla zaspokojenia ciekawości z Systemem doktora Smoły i profesora Pierza się zapoznam i posiadając już tą źródłową wiedzę odszczekam (jeśli tego rzeczywistość będzie wymagać) swoje krzywdzące hipotezy. :) Na koniec tylko, by być uczciwym i bardzo względnie obiektywnym stwierdzę, iż w gatunku który reprezentuje trzyma poziom przyzwoity i jeśli ktoś w takiej stylistyce się lubuje, to zakładam że w miarę zadowolony będzie. Ja akurat nie czuję się trafionym adresatem dla tego rodzaju kina.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj