Spodziewałem się rasowego dramatu sądowego, a otrzymałem dramat obyczajowy z dodatkowym wątkiem sądowym. To jednak nie jest żaden zarzut wobec obrazu Davida Dobkina, gdyż sama stylistyka nie ma większego znaczenia, gdy produkcja jest na tyle pasjonująca by mnie w pełni wkręcić w opowiadaną historię. Przyznaje że potencjał był ogromny, temat mnie mocno zaciekawił, a droga do mojego serducha otwarta, gdyby nie kilka wad, jakie seans odkrył, a które sporo zakrętów na niej umieściło. Nimi między innymi nieprzekonująca kreacja Roberta Downey’a, kilka ujęć technicznie przekombinowanych i co najistotniejsze płytki, a będąc bardziej precyzyjny chwiejny jakościowo obraz psychologicznych relacji między głównymi bohaterami. Poważny temat, wątek natury kryminalnej, związków rodzinnych i próby zabawiania widza poczuciem humoru o sile rażenia „suchara”. To psuje efekt niemiłosiernie, a ciągła huśtawka oceny trwa. I kiedy coraz bliżej finału blasku intensywniejszego zaczyna nabierać, odbiera mi nadzieje tym irytująco przeciąganym zakończeniem. Spory szum wokół tego obrazu był rozkręcony, w wielu miejscach bardzo pochlebne opinie spotykałem, od czasu do czasu kilka słów mniejszej lub większej krytyki także się trafiało, w ogólności jednak był oceniany bardzo pozytywnie. Ja natomiast finalnie mam mieszane odczucia, bo The Judge to obraz pełen sprzeczności (i nie mam tu na myśli braku logiki w fabule zawartej). Tu najogólniej rzecz biorąc chodzi o to, że oglądając przeciętną produkcję, kilkukrotnie dałem się porwać naprawdę poruszającym scenom. Żal zwyczajnie, że są to wyłącznie chwile incydentalnie przez Dobkina serwowane.
piątek, 23 stycznia 2015
The Judge / Sędzia (2014) - David Dobkin
Spodziewałem się rasowego dramatu sądowego, a otrzymałem dramat obyczajowy z dodatkowym wątkiem sądowym. To jednak nie jest żaden zarzut wobec obrazu Davida Dobkina, gdyż sama stylistyka nie ma większego znaczenia, gdy produkcja jest na tyle pasjonująca by mnie w pełni wkręcić w opowiadaną historię. Przyznaje że potencjał był ogromny, temat mnie mocno zaciekawił, a droga do mojego serducha otwarta, gdyby nie kilka wad, jakie seans odkrył, a które sporo zakrętów na niej umieściło. Nimi między innymi nieprzekonująca kreacja Roberta Downey’a, kilka ujęć technicznie przekombinowanych i co najistotniejsze płytki, a będąc bardziej precyzyjny chwiejny jakościowo obraz psychologicznych relacji między głównymi bohaterami. Poważny temat, wątek natury kryminalnej, związków rodzinnych i próby zabawiania widza poczuciem humoru o sile rażenia „suchara”. To psuje efekt niemiłosiernie, a ciągła huśtawka oceny trwa. I kiedy coraz bliżej finału blasku intensywniejszego zaczyna nabierać, odbiera mi nadzieje tym irytująco przeciąganym zakończeniem. Spory szum wokół tego obrazu był rozkręcony, w wielu miejscach bardzo pochlebne opinie spotykałem, od czasu do czasu kilka słów mniejszej lub większej krytyki także się trafiało, w ogólności jednak był oceniany bardzo pozytywnie. Ja natomiast finalnie mam mieszane odczucia, bo The Judge to obraz pełen sprzeczności (i nie mam tu na myśli braku logiki w fabule zawartej). Tu najogólniej rzecz biorąc chodzi o to, że oglądając przeciętną produkcję, kilkukrotnie dałem się porwać naprawdę poruszającym scenom. Żal zwyczajnie, że są to wyłącznie chwile incydentalnie przez Dobkina serwowane.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz